***
Jego miarowe ruchy klatki piersiowej ukoiły moje zmysły. Nagle zapomniałem o otaczającym mnie świecie. Wszystko zniknęło. Jego ciepło oplatało moje, aura tej muskularnej postaci objęła mnie i nie chciała wypuścić ze swych szpon. I się stało. Morfeusz złapał mnie i zabrał ze sobą do krainy. Moje oczy szybko się zamknęły a kąciki moich ust uniosły się radośnie. Bardziej wtuliłem się w jego tors. Nie wiedziałem do końca, dlaczego tak się dzieje, czego moje ciało automatycznie poczuło się bezpiecznie. Cieszyłem się, że jest przy mnie osoba, której mam nadzieję, że mogę zaufać.
- Kibum? - usłyszałem umiarkowany ton. Nie miałem zamiaru otwierać oczu, mruknąłem cicho - Może chcesz się dzisiaj gdzieś urwać? Może do kina albo gdzie kol wiek chcesz - automatycznie rozwarły się powieki me. Wzrok skierowałem na niego.
- Co powiedziałeś? Czemu chcesz mnie gdzieś zabrać?
- Myślę, że zamiast siedzieć w tym zniszczonym mieszkaniu mógłbyś gdzieś wyjść, do przytulniejszych miejsc - mrugnąłem szybko kilka razy z niedowierzaniem. Jednak miał rację, nie chcę tutaj spędzać ani chwili dłużej. Zawsze to miejsce mnie przygnębiało i zawsze czyhało na mnie niebezpieczeństwo z zewnątrz. Nie zastanawiając się długo, kiwnąłem twierdząco głową. Ten uśmiechnął się lekko, a na moich policzkach zrobiło mi się ciepło jak i w sercu. Niechętnie odsunąłem się od niego, bo jak coraz bardziej się oddalałem ciałem tym bardziej czułem strach i że zaraz coś się stanie. Bałem się, mimo że był obok. Jonghyun siedział dalej, a ja wstałem by pójść do pokoju po rzeczy. Zanim jednak to zrobiłem usłyszałem niepokojący hałas z zewnątrz.
Krzyk kobiety i płacz dziecka. Jeden strzał. Drugi strzał. Cisza. Nie byłem ciekaw co się stało, bo już byłem pewny swoich myśli. Brunet zerwał się, ale powstrzymałem go żeby nie wyglądał przez okno. Na szczęście posłuchał i zrobił smutną minę, bo pewnie też domyślił się. Poszedłem do pokoju wziąć potrzebne rzeczy, ciuchy na zmianę i pieniądze, bo nie będę nocował tutaj znów. Jak najdalej od tego miejsca. Dałem znak, że możemy już wychodzić i tak zrobiliśmy. Schodziłem na dół ignorując wszystko co się działo, ponieważ tak było najlepiej dla mnie szczególnie. Jeżeli bym spojrzał na kogoś z dzielnicy od razu byłbym obrażany, a przy okazji poniżany.
Wyszliśmy z budynku. Kątem oka spojrzałem na prawą stronę. Widziałem dwa ciała - kobieta, mężczyzna i dziecko. Martwi. To pewnie było ich słychać. Nie okazałem łez, nie chciałem. Wystarczy, że moje serce ściskało na widok martwej dziewczynki.
Krzyk kobiety i płacz dziecka. Jeden strzał. Drugi strzał. Cisza. Nie byłem ciekaw co się stało, bo już byłem pewny swoich myśli. Brunet zerwał się, ale powstrzymałem go żeby nie wyglądał przez okno. Na szczęście posłuchał i zrobił smutną minę, bo pewnie też domyślił się. Poszedłem do pokoju wziąć potrzebne rzeczy, ciuchy na zmianę i pieniądze, bo nie będę nocował tutaj znów. Jak najdalej od tego miejsca. Dałem znak, że możemy już wychodzić i tak zrobiliśmy. Schodziłem na dół ignorując wszystko co się działo, ponieważ tak było najlepiej dla mnie szczególnie. Jeżeli bym spojrzał na kogoś z dzielnicy od razu byłbym obrażany, a przy okazji poniżany.
Wyszliśmy z budynku. Kątem oka spojrzałem na prawą stronę. Widziałem dwa ciała - kobieta, mężczyzna i dziecko. Martwi. To pewnie było ich słychać. Nie okazałem łez, nie chciałem. Wystarczy, że moje serce ściskało na widok martwej dziewczynki.
***
To był straszny widok. I pomyśleć, że tą dziewczynkę widziałem pół godziny temu na schodach. Łzy próbowały wyjść z moich oczu. Szkliły się, opuściliśmy dzielnicę do której już nie chciałem wracać. Podeszliśmy na przystanek i od razu podjechał autobus. Wsiedliśmy. Zajęliśmy miejsca na końcu pustego pojazdu. Nie wytrzymałem. Łzy poleciały strumieniem.
- Czego ta dziewczynka zawiniła? - zakryłem twarz dłońmi.
- Szkoda mi Unn Lin - spojrzałem na niego z zapłakaną twarzą
- Ty ją znałeś?
- Tak. To była koreańsko-chińska rodzina. Kiedyś byli szczęśliwi, czasami opiekowałem się nią kiedy to jej rodzice byli w pracy. Jednak coś się skomplikowano od 2 lat i nie miała życia. Codziennie, po kilka razy były awantury, nie kłótnie. Często uciekała do mnie, by znaleźć schronienie. I tak przesiadywała kilka godzin, dopóki się nie uspokoiło. Rodzice wiedzieli, że jest u mnie i matka przychodziła po nią. Ona była nad wyraz inteligentna. Uczyłem ją rysować i miała talent. Powiedziała mi, że chce być taki jak ja i pragnie być malarką - również nie mógł wytrzymać, serce mu pękło i srebrne krople spływały, jedna po drugiej w diametralnym tempie.
Schował twarz w moich objęciach. Rozpłakaliśmy się jak małe dzieci. Było nam smutno, wręcz tragicznie smutno. Nie mogło do nas dotrzeć to, że nie dawno widziana Chinka jako żywa istotka, znalazła się po tamtej stronie. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu, a Kibum nie odrywał się ode mnie. Po jakimś czasie spojrzałem w stronę kocich oczu i były zamknięte. Zasnął. Nie dziwi mnie to, też bym usnął, by zapomnieć. Spojrzałem w okna, żeby się zorientować gdzie jesteśmy. Było już blisko. Nie miałem ochoty go budzić, ale było trzeba. Szturchnąłem lekko i szepnąłem mu do ucha. Ten leniwie otworzył oczka, rozglądając się gdzie się właśnie znajduje. Uniósł się do pozycji prostej.
Autobus stanął, a my wyszliśmy. Kibum był zaspany i lekko popuchnięte oczy przez łzy. Cieszyło mnie to, że bez zastanowienia się zgodził na ten wypad. Przeczuwałem co mogło się wydarzyć, jeżeli bym wyszedł i go zostawił. Gryzłoby mnie sumienie. Odrzuciłem zaraz wszystkie negatywne uczucia, które mi towarzyszyły od wyjścia z dzielnicy młodszego. Automatycznie złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą w stronę kina. Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do listy repertuarów, które aktualnie grali.
- No to na jaki idziemy? - zwróciłem się w jego stronę.
- Hmm....
- Może na ten? - wskazałem na Paranormal Activity*
- A co to za film?
- O zjawiskach paranormalnych, świetny film - uśmiechnąłem się.
- No to chodźmy - odwzajemnił i tak ruszyliśmy do kasy po bilety. Poprosiłem młodszego, żeby kupił popcorn i jakieś picie, bo tak będzie szybciej. Jak tylko zakupiłem bilety od razu ruszyłem szybkim krokiem do Key. Siedział na sofie ze wszystkim czekając na mnie.
- Szybko się uwinąłeś z tym - oznajmiłem.
- Za to ty się ruszasz jak mucha w smole - parsknąłem, głupio się uśmiechając. Do filmu jeszcze było piętnaście minut, ale skierowaliśmy się do sali, żeby na spokojnie miejsca znaleźć. Zasiedliśmy, rozłożyliśmy się i tylko zostało nam czekanie na film. Ludzie się schodzili, lecz nie tak dużo. Dziesięć minut do rozpoczęcia. Praktycznie pustki, licząc bez naszej dwójki było sześć osób.
- A ten film jest straszny? - ciszę między nami przerwał młodszy.
- ...nie - zawahałem się, bo przez chwilę pomyślałem, że kolega nie lubi takich filmów, a film jednak był straszny momentami.
- Nie lubię horrorów - oznajmił - Często po nich mam koszmary - powiedział szeptem.
- Nie masz czego się bać, jestem obok jak coś - ukazałem rząd białych ząbków w uśmiechu, żeby był spokojny. No i się zaczął. Kibum uważnie oglądał wyświetlane obrazy. Kiedy pojawiły się pierwsze zjawiska, automatycznie objął moją rękę, ze strachu. Rozwinęła się fabuła. Była scena, kiedy nagle spadły garnki itp. z wieszaków i uderzyły z hukiem o mebel, a potem w podłogę. Poczułem mocny uścisk mojej ręki. Spojrzałem na młodszego, wyglądał już na nieźle przestraszonego. Według mnie nie było straszne, ale zapewne ma słabe nerwy. I tak mijały długie 2 godziny, długie dla Kibuma, który ciągle szeptał z zapytaniem "Kiedy to się skończy?".
Ostatnia scena. Opętana kobieta zabiła swojego męża, gdzie później przyszła do sypialni, gdzie stała kamera i rzuciła w jej stronę mężczyznę. Potem znienacka zjawiła się przed kamerą i niebezpiecznie się zbliżyła, robiąc czarny obraz. Już nie spoglądałem na ekran tylko wzrok był skierowany na śmiertelnie przestraszonego Key, który schował się za moim ramieniem. Po filmie zapaliły się światła, z lekka oślepiły mnie, ale szybko przywykłem. Miałem mały problem. Kibum nie zorientował się, że zakończono emisję filmu dwie minuty temu.
- Kibum. Już dobrze, filmu już nie ma - zwróciłem się do niego spokojnym, stonowanym głosem.
Nie pewnie wynurzył się zza mojej ręki. Rozejrzał się, spojrzał na mnie, odsunął się i wstał, żeby się ubrać. Nie odezwał się ani słowem. Był blady jak ściana, nawet jeszcze bladszy. Trochę mnie to zmartwiło, nie miałem pojęcia, że aż tak bardzo się boi horrorów. - Chodź coś zjeść, musisz nabrać kolorów - objąłem go przyjacielsko i poprowadziłem do wyjścia. W ciszy poszliśmy do centrum handlowego, żeby zjeść i może jakieś zakupy zrobić. Stanęliśmy przed KFC. Spojrzałem na menu.
- Może weźmiemy duży kubełek dla dwojga? - zapytałem.
- Umm.... - kiwnął twierdząco głową. Zamówiłem i zaraz otrzymaliśmy zamówienie. Zasiedliśmy na fotelach.
- Przepraszam cię za ten film - złapało mnie sumienie.
- Nic się nie stało
- Ale widziałem jak bardzo się przestraszyłeś, nie wiedziałem, wybacz.
- W porządku - uśmiechnął się do mnie. W sercu mi zabiło i zrobiło mi się ciepło w nim. Mimo, że martwiłem się to i tak się ucieszyłem, że nie miał do mnie pretensji.
Kiedy skończyliśmy "wykwintny" posiłek, ruszyliśmy na sklepy. Chciałem sobie kupić nową koszulkę, bluzę i spodnie. Tak spędziliśmy resztę popołudnia. Zakupy były udane, nawet młody coś sobie kupił. Wracaliśmy autobusem do mnie. Key znowu zasnął na moim ramieniu, gdzie ja nie mogłem, bo musiałem pilnować przystanków. Morfeusz chciał mnie porwać do krainy, ale nie dałem się. Wolałem, żeby to on spał, bo jednak był zmęczony tym strachem. Dojechaliśmy pod blok. Weszliśmy do windy i pojechali na górę. Wprowadziłem go przez ciemne, dębowe drzwi do środka. W domu było ciepło i przyjemnie. Kazałem mu się rozgościć, a ja pokierowałem się do kuchni.
Miałem ochotę zabić go za ten film. "Nie jest straszny" jasne, ciekawe dlaczego ja się tak diabelnie przestraszyłem. Ale nie chciałem go ochrzaniać za to. Ucieszyłem się, że martwił się o mnie, było mi cholernie miło, a serce biło szybciej niż zwykle. Dziwiłem się dlaczego nie było jego przyjaciół w domu, było już późno dość, a po nich ani śladu.
- Gdzie są twoi współlokatorzy? - zapytałem kiedy tylko wszedł do pokoju.
- Taemin pojechał na dwu tygodniowy obóz. Minho i Onew też coś w tym stylu, a Hyu Min została u swojej dziewczyny, nie wiem tylko na ile. A co?
- Bo tak pusto i się zastanawiałem.
- Aha - postawił kubek z ciepłą zawartością - Masz rozgrzej się.
Mi nie była potrzebna herbata, żeby się rozgrzać, wystarczyłby tylko ON. Jego cudny uśmiech, zmysłowy zapach, umięśnione idealnie ciało, tylko to jest mi potrzebne do szczęścia, nic więcej. On stał się wszystkim dla mnie. Jedzeniem, piciem, spaniem i wiele innymi rzeczami. Wszystko mógł zastąpić. Był idealny. Wpatrywałem się w niego niczym w obrazek. Stał się obiektem moich westchnień.
Schował twarz w moich objęciach. Rozpłakaliśmy się jak małe dzieci. Było nam smutno, wręcz tragicznie smutno. Nie mogło do nas dotrzeć to, że nie dawno widziana Chinka jako żywa istotka, znalazła się po tamtej stronie. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu, a Kibum nie odrywał się ode mnie. Po jakimś czasie spojrzałem w stronę kocich oczu i były zamknięte. Zasnął. Nie dziwi mnie to, też bym usnął, by zapomnieć. Spojrzałem w okna, żeby się zorientować gdzie jesteśmy. Było już blisko. Nie miałem ochoty go budzić, ale było trzeba. Szturchnąłem lekko i szepnąłem mu do ucha. Ten leniwie otworzył oczka, rozglądając się gdzie się właśnie znajduje. Uniósł się do pozycji prostej.
Autobus stanął, a my wyszliśmy. Kibum był zaspany i lekko popuchnięte oczy przez łzy. Cieszyło mnie to, że bez zastanowienia się zgodził na ten wypad. Przeczuwałem co mogło się wydarzyć, jeżeli bym wyszedł i go zostawił. Gryzłoby mnie sumienie. Odrzuciłem zaraz wszystkie negatywne uczucia, które mi towarzyszyły od wyjścia z dzielnicy młodszego. Automatycznie złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą w stronę kina. Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do listy repertuarów, które aktualnie grali.
- No to na jaki idziemy? - zwróciłem się w jego stronę.
- Hmm....
- Może na ten? - wskazałem na Paranormal Activity*
- A co to za film?
- O zjawiskach paranormalnych, świetny film - uśmiechnąłem się.
- No to chodźmy - odwzajemnił i tak ruszyliśmy do kasy po bilety. Poprosiłem młodszego, żeby kupił popcorn i jakieś picie, bo tak będzie szybciej. Jak tylko zakupiłem bilety od razu ruszyłem szybkim krokiem do Key. Siedział na sofie ze wszystkim czekając na mnie.
- Szybko się uwinąłeś z tym - oznajmiłem.
- Za to ty się ruszasz jak mucha w smole - parsknąłem, głupio się uśmiechając. Do filmu jeszcze było piętnaście minut, ale skierowaliśmy się do sali, żeby na spokojnie miejsca znaleźć. Zasiedliśmy, rozłożyliśmy się i tylko zostało nam czekanie na film. Ludzie się schodzili, lecz nie tak dużo. Dziesięć minut do rozpoczęcia. Praktycznie pustki, licząc bez naszej dwójki było sześć osób.
- A ten film jest straszny? - ciszę między nami przerwał młodszy.
- ...nie - zawahałem się, bo przez chwilę pomyślałem, że kolega nie lubi takich filmów, a film jednak był straszny momentami.
- Nie lubię horrorów - oznajmił - Często po nich mam koszmary - powiedział szeptem.
- Nie masz czego się bać, jestem obok jak coś - ukazałem rząd białych ząbków w uśmiechu, żeby był spokojny. No i się zaczął. Kibum uważnie oglądał wyświetlane obrazy. Kiedy pojawiły się pierwsze zjawiska, automatycznie objął moją rękę, ze strachu. Rozwinęła się fabuła. Była scena, kiedy nagle spadły garnki itp. z wieszaków i uderzyły z hukiem o mebel, a potem w podłogę. Poczułem mocny uścisk mojej ręki. Spojrzałem na młodszego, wyglądał już na nieźle przestraszonego. Według mnie nie było straszne, ale zapewne ma słabe nerwy. I tak mijały długie 2 godziny, długie dla Kibuma, który ciągle szeptał z zapytaniem "Kiedy to się skończy?".
Ostatnia scena. Opętana kobieta zabiła swojego męża, gdzie później przyszła do sypialni, gdzie stała kamera i rzuciła w jej stronę mężczyznę. Potem znienacka zjawiła się przed kamerą i niebezpiecznie się zbliżyła, robiąc czarny obraz. Już nie spoglądałem na ekran tylko wzrok był skierowany na śmiertelnie przestraszonego Key, który schował się za moim ramieniem. Po filmie zapaliły się światła, z lekka oślepiły mnie, ale szybko przywykłem. Miałem mały problem. Kibum nie zorientował się, że zakończono emisję filmu dwie minuty temu.
- Kibum. Już dobrze, filmu już nie ma - zwróciłem się do niego spokojnym, stonowanym głosem.
Nie pewnie wynurzył się zza mojej ręki. Rozejrzał się, spojrzał na mnie, odsunął się i wstał, żeby się ubrać. Nie odezwał się ani słowem. Był blady jak ściana, nawet jeszcze bladszy. Trochę mnie to zmartwiło, nie miałem pojęcia, że aż tak bardzo się boi horrorów. - Chodź coś zjeść, musisz nabrać kolorów - objąłem go przyjacielsko i poprowadziłem do wyjścia. W ciszy poszliśmy do centrum handlowego, żeby zjeść i może jakieś zakupy zrobić. Stanęliśmy przed KFC. Spojrzałem na menu.
- Może weźmiemy duży kubełek dla dwojga? - zapytałem.
- Umm.... - kiwnął twierdząco głową. Zamówiłem i zaraz otrzymaliśmy zamówienie. Zasiedliśmy na fotelach.
- Przepraszam cię za ten film - złapało mnie sumienie.
- Nic się nie stało
- Ale widziałem jak bardzo się przestraszyłeś, nie wiedziałem, wybacz.
- W porządku - uśmiechnął się do mnie. W sercu mi zabiło i zrobiło mi się ciepło w nim. Mimo, że martwiłem się to i tak się ucieszyłem, że nie miał do mnie pretensji.
Kiedy skończyliśmy "wykwintny" posiłek, ruszyliśmy na sklepy. Chciałem sobie kupić nową koszulkę, bluzę i spodnie. Tak spędziliśmy resztę popołudnia. Zakupy były udane, nawet młody coś sobie kupił. Wracaliśmy autobusem do mnie. Key znowu zasnął na moim ramieniu, gdzie ja nie mogłem, bo musiałem pilnować przystanków. Morfeusz chciał mnie porwać do krainy, ale nie dałem się. Wolałem, żeby to on spał, bo jednak był zmęczony tym strachem. Dojechaliśmy pod blok. Weszliśmy do windy i pojechali na górę. Wprowadziłem go przez ciemne, dębowe drzwi do środka. W domu było ciepło i przyjemnie. Kazałem mu się rozgościć, a ja pokierowałem się do kuchni.
***
- Gdzie są twoi współlokatorzy? - zapytałem kiedy tylko wszedł do pokoju.
- Taemin pojechał na dwu tygodniowy obóz. Minho i Onew też coś w tym stylu, a Hyu Min została u swojej dziewczyny, nie wiem tylko na ile. A co?
- Bo tak pusto i się zastanawiałem.
- Aha - postawił kubek z ciepłą zawartością - Masz rozgrzej się.
Mi nie była potrzebna herbata, żeby się rozgrzać, wystarczyłby tylko ON. Jego cudny uśmiech, zmysłowy zapach, umięśnione idealnie ciało, tylko to jest mi potrzebne do szczęścia, nic więcej. On stał się wszystkim dla mnie. Jedzeniem, piciem, spaniem i wiele innymi rzeczami. Wszystko mógł zastąpić. Był idealny. Wpatrywałem się w niego niczym w obrazek. Stał się obiektem moich westchnień.
CDN.
___________________________
*Nie podałam nowej części, bo jeszcze nie oglądałam, a nie chciałam zmyślać, więc dałam tą część którą dobrze pamiętałam.
Świetne opowiadanie..;*
OdpowiedzUsuńDziękuję c:
UsuńOjej *..* Jak słodko... Key zostanie na noc? :D
OdpowiedzUsuńO matko... Wmurowało mnie z tym początkiem i śmiercią tej dziewczynki. Biedna, dobrze nie zdążyła się nacieszyć życiem, które fakt faktem nie było zbyt miłym przeżyciem, no ale czym zawiniła? Naprawdę to aż boli, że takie rzeczy przytrafiają się naprawdę. :(
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam horrory mimo iż mam specyficzne podejście do nich jak Key, bo również ich nienawidzę za to co przez nie moja wyobraźnia ze mną robi. oO
Jonghun i Key są na sam? Uuu... Zaczyna brzmieć ciekawie ];D czy już pisałam, że to mnie wciągnęło jak cholera? :*
o.O jak można dziecko zabić!? aż mi łzy poleciały, ta dzielnica jest niebezpieczna i wolałabym, żeby Kibum już tam nie wracał!
OdpowiedzUsuńHaha, zabiłabym za horror, ba! wyszłabym po pierwszej strasznej scenie xd Nie lubię takich filmów, ale to kochane, że cieszy sie, że jest ktoś kto się o niech martwi <3 Oni są tacy słodcy i to jak Key zawsze zasypia, ach... ^^
Jak zwykle cudny rozdział! :)