Menu

sobota, 22 listopada 2014

"You're my Romeo" rodział 1





 ***


     Na całe moje szczęście zdążyłem wrócić do domu na czas. Na moje nieszczęście przyjechali znajomi mojej matki, których nie darzyłem zbytnią sympatią, wręcz ich nie cierpiałem. Na sam widok kobiety robiło mi się niedobrze i bardziej ona zaliczała się do tej listy niż jej mąż.

     Znajoma miała, a raczej nie miała poczucia stylu, totalna tandeta w dodatku Bóg obdarzył ją trochę większą ilością ciała niż powinna przeciętna Koreanka. Dodatkowo bóg pogardził urodą. Do osób o tęgiej wadze nic nie miałem, ale ona to była nad wyraz tego. Mimo, że też była obrzydliwie bogata to wyglądała jakby nie miała pieniędzy na lepsze ciuchy, nie wspominając o kosmetykach i perfumach. Zapachy, które używała były strasznie duszące, a potrafiła się do mnie przykleić jak rzep do psa, nieprzyjemne uczucie. Wracając do wyglądu. To miała czarne, krótkie włosy, sięgające do ramion, bladą cerę. Na pierwszy rzut oka wydaje się zadbana, ale jak się człowiek przyjrzy to da się dostrzec zaniedbania. Według mnie nie wyglądała na zamożną osobę, co mnie dziwiło, że matka się z nią przyjaźni. Nie rozumiałem tej logiki, której tutaj akurat zabrakło. Co do jej zachowania. Było bardzo denerwujące. Odkąd stałem się nastolatkiem i powoli zaczynałem dojrzewać potrafiła rzucać komplementy, ale nie takie pojedyncze, ale hurtowo. Czasami miałem wrażenie, a nawet często, że mnie napastuje. Zawsze próbowałem uciec do swojego pokoju albo jak najdalej od tej baby.

     Bardziej lubiłem jej męża. Wyglądał schludnie, ale był zadbany jak to biznesmen. Był zabawny i rozgadany, z nim można całą noc przegadać. Przyjazny dla otoczenia. Całkowite przeciwieństwo swojej żony. Wysoki, szczupły o krótkich, kruczoczarnych włosach. Był nie wiele starszy od swojej kobiety, ale było widać, że bardziej dojrzalszy i nie interesowały go plotki, które chętnie rozpowiadała jego żona. To bliski przyjaciel ojca, ale w porównaniu do mojego rodziciela był bardziej wyluzowany. Często ze mną rozmawiał bym nie czuł się odepchnięty, czasami przerywał konwersację z moim ojcem by do mnie zagadać. Miły człowiek. Do niego praktycznie nie miałem zastrzeżeń. Traktowałem go jak wujka, bo zasługiwał na ten tytuł.

     Przekroczyłem próg jadalni w której już znajdowały się osoby z którymi musiałem zjeść obiad. Podszedłem do stołu i delikatnie odłożyłem plecak. Z gracją usiadłem na krześle, biorąc głęboki wdech i czekając na słowa, które zapewne wydobędą się z ust mojej rodzicielki.

- Lee Taeminie, może przywitałbyś się z gośćmi, a nie od razu siadasz jakbyś był na stołówce szkolnej - no i się zaczęło, tak jak przeczuwałem. W głosie dało się wyczuć wyższość .

- Przepraszam bardzo. - z powagą odpowiedziałem.

- Nic się nie stało Minnie, skarbeńku. Przecież jesteśmy jak rodzina. - odezwała się niepożądana osoba. Głos kobiety doprowadzał mnie do skrajnej irytacji.

- Co nie zmienia faktu, że należy się przywitać. - ciągnęła dalej temat, patrząc na mnie złowrogim wzrokiem.

- Daj spokój Ann, chłopak zmęczony po szkole, pewnie chcę zjeść obiad i odpocząć - z opresji ratował mnie mężczyzna.


     Matka dała sobie spokój z dalszym karceniem, ciężko opadając plecami o oparcie krzesła.Chwile przysłuchiwałem się rozmowie rodzicielki i kobiecie "mamut" jak to obgadują którąś z koleżanek i wymieniają się plotkami. Czasami się zastanawiałem czym byłby świat bez plotek, o czym by rozmawiali ludzie. Pewnie nudny i by gadali o pogodzie i innych nudnych tematach. Fajnie posłuchać tych wszystkich kłamstw, ale jako sam nigdy nie obgadywałem nikogo. Nie znosiłem tego, bo to nigdy nie jest w porządku w stosunku do drugiej osoby.

     Po chwili oderwałem się od słuchania kobiecych głosów i wróciłem do obrazu w parku. Zastanawiałem kim był ten chłopak,Moja ciekawość sięgała do tego, żeby poznać jego imię i trochę podstawowych informacji. Z natury byłem ciekawski, chciałem wiedzieć wszystko na temat nowo widzianych ludzi, ale tylko tych co przykuli moją uwagę. Uważałem wtedy, że są godni tego. Nawet jeśli miałem poruszyć niebo i ziemię, żeby tylko otrzymać informację o nich samych. Taki już byłem.

     Po obiedzie podziękowałem za posiłek i odszedłem od stołu, by udać się do swojego pokoju, swojego małego, intymnego świata. Do niego nikt nie miał wstępu, nawet moja surowa matka. Dziękowałem Bogu za to, że dali mi pozwolenie na urządzenie tego pokoju. Mogłem zrobić wszystko co mi się tylko podobało. Pomieszczenie mojego spoczynku było w biało-niebieskie prążki. A meble białe jak pierwszy śnieg. To było jedyne miejsce gdzie mogłem spokojnie odpocząć, pomyśleć, bo kiedy z niego wychodziłem witała mnie szara rzeczywistość. Położyłem się na łóżku by móc dogłębniej pomyśleć i dojść do pewnych wniosków. Myśli o brunecie nie dawały mi spokoju. Zastanawiałem się czemu tak się dzieje. Momentami miałem wrażenie, że go skądś go znam, ale to było przypuszczenie. Chciałem go znowu spotkać i dokładniej się przyjrzeć mu. Zaintrygował  i i to chyba bardzo.

     Dźwięk wiadomości rozproszył mnie i spojrzałem się na wyświetlacz. To Hyuna.

Od Hyuna:

Minnie~ nie zapomnij, że jutro idziemy do kina i potem na zakupy. Kocham Cię księciu ~<3     

     Faktycznie, zapomniałem całkiem o tym. Może to dobrze, że napisała, bo byłby armagedon z jej strony i mojej matki. Matki, ponieważ uwielbią ją i odda życie nawet za nią.
     Było już późno, co wskazywało brak światła dziennego za oknem. Z racji tego, że nie miałem nic zadane, postanowiłem posłuchać muzyki i potańczyć. Moje uszy sączyły włatującej do nich muzyka, a moje ciało samo się poruszało w rytm. O niczym nie myślałem, to było piękne uczucie. Byłem tylko ja, muzyka i taniec pośród czterech ścian. Czułem się jak wolny ptak na błękitnym niebie i mogłem pofrunąć daleko przed siebie i znaleźć się w miejscu, gdzie będę mógł zostać na zawsze. Po długich minutach wysiłku, zacząłem odczuwać zmęczenie. Nie zwlekając, poszedłem pod prysznic. Woda delikatnie opływała moje drobne ciało i dając mi uczucie, że wszystkie spięte mięśnie puszczały i stawały się luźne. Odświeżony z ręcznikiem na biodrach, powędrowałem do szafy w celu znalezieniu ubrań do spania. Kropelki pojedynczo spadały z moich włosów na nagi tors i coraz dalej w dół, aż nie zniknęły w objęciach ręcznika. Po odnalezieniu i ubraniu, poszedłem się położyć. By móc szybciej zasnąć, zacząłem czytałem książkę.

      ***

- Minnie, patrz, a ta?
- No ładna, pasowałyby ci
- Naprawdę?!
- Tak
- Idę przymierzyć

     W końcu chwili wytchnienia. Miałem dojść tego ciągłego chodzenia po sklepach, najchętniej pojechałbym już do domu albo spotkał się z kumplami, byle by z nią już nie przebywać. Owszem na filmie było fajnie, ale po seansie zaczął się koszmar. Przeszliśmy już pół centra handlowego, gdzie w jednym sklepie spędziliśmy godzinę lub półtorej godziny, a przed nami jest druga połowa. By trochę dać odpocząć moim nogom usiadłem wygodnie na skórzanej kanapie, która stała w sklepie.

- Let me die, please - po cichu oznajmiłem

     Hyuna, ciągle przymierzała sukienki i co chwile pytała się o opinie. Moje odpowiedzi były losowe, już nie miałem siły się skupić na tym czy dobrze wygląda czy też nie. Ona z kolei wierzyła w to co mówię i nie zauważała mojego obecnego stanu samopoczucia. Może i lepiej, bo gdyby było inaczej to od razu do szpitala chciałaby mnie zabrać.

     Po kilku minutach miałem dość siedzenia, a żeby wyjść z tego sklepu choć na chwilę musiałem wymyślić wymówkę, by ją zostawić samą na razie. Zadanie należało do łatwych, bo jak każdy już wiedział, ona wierzyła mi we wszystko co powiem.

- Kochanie - przymusowo, musiałem tak się zwrócić, a robiłem to niechętnie
- Tak? - odwróciła się raptownie w moją stronę z uśmiechem na twarzy
- Muszę iść do toalety, zaraz wrócę - delikatnie się uśmiechnąłem
- Dobrze księciu!

     Na pięcie się odwróciłem i na samo słowo "księciu" przeszedł po mnie prąd i jak najszybciej wyszedłem ze sklepu. Ludzi było coraz mniej, ponieważ było już późne popołudnie. Ja przemierzając pasaż, rozglądałem się dookoła, bo może kogoś znajomego spotkam. Jednak los mnie nienawidził i zostałem skazany na nią do końca tego dnia. Po pewnym czasie jednak postanowiłem się wybrać do toalety.

     Wychodząc z korytarza, który prowadził na pawilony przez przypadek wpadłem na nie znaną mi osobę. W wyniku uderzenia upadłem na podłogę pod ścianę. Lekki ból przeszedł po moich plecach, który szybko zignorowałem. Spojrzałem się na górę by zobaczyć kto jest sprawcą tego zdarzenia.

- Jesteś cały? - kiedy nasze spojrzenia się spotkały, cały zadrżałem i jakby wiadro wody wylano na mnie i przy okazji popieszczono mnie prądem. Serce jakby na moment przestało bić, w sumie ciało zostało sparaliżowane, trudno mi było coś z siebie wykrztusić na początku, ale żeby nie wypaść na jakiegoś głupka, szybko się pozbierałem.

- Tak, tak. To ja przepraszam, nie patrzyłem na drogę.
- Ja w sumie też nie. Jestem Minho - delikatnie jego kąciki ust uniosły się.
- Taemin - szybko odpowiedziałem.
- Co porabiasz? - zapytał
- Jestem na zakupach z dziewczyną - odpowiedziałem, mając w myślach Hyunę siedzącą sama w sklepie
- Coś się nie spieszysz do niej - zaśmiał się
- Gdybyś wiedział jaka ona jest, a raczej nie jest, sam byś nie chciał szybko wracać - powiedziałam zrezygnowany
- Uhm, to czemu z nią jesteś?
- Z przymusu - bez zastanowienia odpowiedziałem.
- Mówisz? A to czemu? - już nie mogłem się cofnąć, trafiłem w ślepy zaułek. Jednak nie wiedziałem czy mu mówić prawdę czy się wykręcić jakoś - może usiądźmy gdzieś - zaproponował, a ja nie przemyśliwując tego, poszedłem za nim.

     Usiedliśmy w kawiarni, zamówiliśmy kawę i zaczęliśmy rozmawiać o różnych i mało ważnych rzeczach. Chwile były przyjemne, po prostu mogłem się skupić na czymś innym, a nie tylko Hyuna, sklepy, sztuczna miłość. W pewnym momencie zacząłem dokładniej się przyglądać mężczyźnie. Dziwne miałem wrażenie, że gdzieś go widziałem, jakoś niedawno i to na bardzo krótko. Z bliska nic mi nie mówiło, czemu go kojarzyłem, możliwe, że to tylko przewidzenie. Siedząc w kanapie ze skóry w kolorze czarnym, zaczynałem się zastanawiać, z jakiego powodu w tak dziwaczny sposób zareagowałem jak ujrzałem Minho. Nękało mnie to powoli i denerwowało, próbowałem za wszelką cenę wyrzucić te myśli. Chciałem się zająć rozmową z moim nowym znajomym.

- Widzę, że nie mam wyjścia jak tylko ci powiedzieć - westchnąłem cicho.
- Pewnie to sprawy rodzinne, nie powinienem naciskać - zaczął przepraszać, gestykulując.
- Nie, to nic osobistego - zaprzeczyłem.
- No skoro tak, to chętnie posłucham - ułożył się wygodnie w kanapie
- Pochodzę z zamożnego rodu. W moim domu panuje etykieta i inne rzeczy tego typu. A jestem z Hyuną, bo nasi rodzice tego chcą. Ja nie jestem przekonany do niej, udaję, że jestem zakochany albo chociażby zainteresowany nią. W sumie to moja narzeczona. Nie uśmiecha mi się małżeństwo z nią, nie mój typ - ponownie westchnąłem - jest miła, fajna, da się z nią czasami normalnie pogadać, ale jak już mówiłem, nie pasuje mi.
- To czemu nie powiesz prawdy?
- Oj, uwierz, już raz tak zrobiłem na początku jak się dowiedziałem, że jesteśmy zaręczeni. Nie ma opcji, im się nie da przegadać. Ma być tak i koniec - opadłem ciężko o oparcie.
- Ale to nie jest miłość - zmarszczył brwi
- Powiedz to naszym rodzicom, na pewno się ucieszą - rzuciłem ironią

     Po małej dyskusji na temat mojego przymusowego związku, zmieniliśmy na rozmowę o luźnej tematyce. Czas mijał, że aż zapomniałem o mojej "ukochanej". Jednak nie zwracałem zbytnio na to uwagi, dopóki nie zadzwonił telefon.

- Gdzie ty się podziewasz? - usłyszałem pretensjonalny ton dziewczyny
- Przepraszam, musiałem się przewietrzyć, kręciło mi się w głowie - podrapałem się po głowie i modliłem się, że to przekona.
- Ale już wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona
- Tak, tak, już wracam do ciebie - uśmiechnąłem się triumfalnie
- To czekam skarbie - aż mnie skręciło od tego ostatniego słowa, rozłączyłem się.

      Po raz kolejny westchnąłem, nie uśmiechało mi się do niej wracać. Tutaj było mi dobrze. Wszędzie jest dobrze bez niej. Nie chciałem zostawiać nowo poznaną osobę, z którą było bardzo miło.

- Przepraszam - wstałem z miejsca
- Rozumiem, idź do niej - uśmiechnął się delikatnie, ale wiedziałem, że nie był uszczęśliwiony - czekaj
- Hmm? - zaczął coś pisać na kartce
- Masz, to mój numer telefonu. Jak będziesz chciał się spotkać, pogadać, cokolwiek to śmiało dzwoń, pisz - podał mi żółtą karteczkę, ja w podzięce uśmiechnąłem się i odszedłem.

    Kiedy znalazłem Hyunę, postanowiliśmy już wrócić do siebie. Oczywiście musiałem ja odprowadzić pod sam dom. W drodze powrotnej trochę porozmawialiśmy o bzdetach, ale w większości to dotyczyło jej osoby. Jak zwykle musiałem odegrać rolę kochającego chłopaka i ją pocałowałem i przytuliłem oraz uśmiechem odszedłem. Byłem zmęczony dniem, więc jak tylko zjawiłem się w domu zdałem relację mamie i szybko udałem się do pokoju w celu przygotowania się do spania. Będąc już gotowy, spojrzałem na kawałek papieru, który otrzymałem w kawiarni. Naprawdę się wahałem czy użyć numeru, czy nie.
Po dłuższej walce ze sobą, napisałem krótką wiadomość.

Do Minho:
Dziękuję za mile spędzony czas. Poprawiło mi to humor. Dobranoc

     Odłożyłem telefon na szafkę obok i się położyłem, przykrywając się białą pościelą. Gdy ledwie co zamknąłem oczy, rozniósł się dźwięk sms. Natychmiast chwyciłem za telefon.

Od Minho: 
Liczę na kolejne spotkania, mały. Miłej nocy.

     Nie wiedząc czemu, automatycznie się uśmiechnąłem i z takim wyrazem twarzy zasnąłem. To był miły dzień.


CDN.
     
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja Was bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że takie mega opóźnienie :<<
Ale dużo się działo znowu po praktykach, to nadrabianie materiału szkolnego, to pogrzeb, a jak juz siadałam do pisania do zaraz się wena kończyła
.
Jednak już jest długo wyczekiwany rozdział.
Zapraszam do lektury oraz komentowania

4 komentarze:

  1. Super się zaczyna :) Nie lubię matki Tae, jakaś wredna żmija xd Mam nadzieje, że kolejny rozdział pojawi się niedługo. Pozdrawiam i dużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko *-* Wspaniałe! Pomysł i (dotychczasowe) wykonanie jest naprawdę super. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieje że pojawi się jeszcze w tym roku. Weny ^^
    Kikaru

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń