"You're my Romeo" rodział 2



***

     Nastał poranek. Słońce za wszelką cenę chciało się przedostać przez śnieżnobiałe zasłony do mojego pokoju i otulić swoimi ciepłymi promykami moją zaspaną twarz. Pogoda wyglądała na bezchmurną a czykolwiek pewnie chłodno będzie, ze względu na to, że wita jesień w naszym kraju powoli. Ze względu na to, że jest weekend to mogłem trochę dłużej pospać, maksymalnie do jedenastej. Zarządzenie od mamy. To i tak cud, że nie karze mi wstawać jak do szkoły, bo to byłby dramat. O tej porze nie było jej w domu, bo chodzi na fitness, ale w trakcie swoich ćwiczeń potrafi do mnie zadzwonić aby się upewnić, czy nie marnuję czasu na spanie. By uniknąć nieprzyjemnej pobudki, wstałem i poszedłem się umyć. Po codziennych czynnościach, usiadłem przy biurku, które stało przy dużym oknie. Przeglądałem notatki z lekcji czy czasem nie miałem czegoś zadane. Na szczęście miałem wolny weekend. Tylko musiałem dzisiaj iść na zajęcia z tańca, ale to akurat była dla mnie przyjemność. Tam mogłem się wyżyć, uwolnić się i poczuć się jak ptak lecący w nieznane. 

     Wstałem i skierowałem się do łóżka gdzie niedaleko leżał mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i widniała na nim wiadomość od Hyuny. 

Od Hyuny:
Taemin, idziemy dzisiaj do kina?

Do Hyuny:
Wybacz, mam trochę nauki.

     Wyłączyłem okno z wiadomościami, ale zaraz przyszedł kolejny sms, już myślałem, że znowu ona pisze, żeby jednak mnie namówić. Myliłem się.

Od Minho:
Jak się spało? 

Do Minho:
Dobrze, wyspałem się nawet, hehe.

Od Minho:
Cieszę się. Masz może czas? 

    Zdziwiło mnie to trochę, nie spodziewałem się, że na następny dzień będzie się chciał ponownie spotkać.

Do Minho:
O trzynastej mam tańce przez dwie godziny.

Od Minho:
Gdzie je masz? Przyszedłbym po Ciebie. o ile to nie problem.

     Uśmiechnąłem się jak głupi do sera. Wstąpiła we mnie dziwna euforia, nie rozumiałem tego zjawiska.

Do Minho:
Żaden problem, nie mam dzisiaj nic takiego. W sumie mam wolne popołudnie.

Od Minho:
Dobrze, to gdzie je masz?

    Odpisałem mu ostatni raz, podając mu adres studia, gdzie odbędą się moje zajęcia. Szybko zszedłem na dół do kuchni żeby coś zjeść i ponownie wbiegłem po schodach do pokoju, żeby się spakować. Zawsze miałem problem z koszulką, bo niby to zwykłe tańce, ale chciałem dobrze wyglądać i za każdym razem inaczej. W końcu po wielu trudach, udało mi się spakować do końca. Zbiegłem na dół, żeby ubrać się w odzież wierzchnią i wyszedłem z domu na autobus. Jedyny dzień, gdzie mogę się całkowicie poczuć się jak zwykły człowiek. Jednak nie mogłem się równać ze zwykłym społeczeństwem, bo nigdy nie zaznałem prawdziwej matczynej miłości, nie mogłem z matką porozmawiać o bzdetach, o pogodzie i tak dalej. Zawsze etykieta, etykieta i jeszcze raz etykieta. Jeżeli nie mogę zaznać domowej miłości, to chociaż tą od drugiej osoby, która stanie się całym moim światem. To było moje marzenie.

     Po półgodzinie dotarłem do studia. Przebrałem się i wszedłem na salę. Po krótkiej rozgrzewce, zaczęła muzyka wychodzić z głośników i wypełniać dźwiękami całą salę. Moje ciało samo zaczęło poruszać. Tańczyliśmy układ, który ćwiczymy na mistrzostwa Korei. Każdy dawał z siebie wszystko, by robić układ poprawnie. Kochałem muzykę, mogłem się wczuć i pojawić się w nowym świecie. Uczucie niesamowite, nie do opisania. Moje zmartwienia, smutki znikały, skupiałem się tylko na tym co słyszałem i robiłem. 

     Minęły cudowne dwie godziny. Poszedłem się odświeżyć, ponieważ nieźle się zgrzałem. Jak to tancerz. Przebrany już w świeże ubrania oraz mokrą głowę z ręcznikiem na niej podszedłem do swojej szafki i wyciągnąłem torbę, chowając ubrania treningowe. Sięgnąłem po telefon. Widniało nowe powiadomienie sms. 

Od Minho:
Hej, już czekam pod studiem.

     Zrobiło mi się nagle gorąco, lekko się zakręciło w głowie. I wstąpiła we mnie dziwna euforia wewnętrzna, że od tego uczucia drżałem. Próbowałem się uspokoić, dlatego usiadłem na ławce i wgapiałem się w podłogę. Głęboko oddychałem i starałem się jakoś opanować. Nigdy się tak nie czułem, przy żadnej dziewczyna, która mi się podobała. To było coś nowego i niezrozumiałego dla mnie. Nie wiedziałem o co chodzi, co się dzieje z moim ciałem. Kiedy udało mi się w końcu zebrać, wstałem, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem ze studia. Przed wejściem czekał Minho.

- Hej, jak tam? - zapytał promiennym uśmiechem.
- Bardzo dobrze, już niedługo kończymy układ - odpowiedziałem.
- Na coś specjalnego szykujecie?
- Tak, na mistrzostwa kraju.
- Chciałbym go zobaczyć, na pewno jest świetny - oznajmił.
- Czy ja wiem, pewnie jest inna szkoła, która nas pobije.
- Czemu tak pesymistycznie podchodzisz do tego? - zapytał zawiedziony.
- Nie pesymistyczne, wierzę w swój zespół.
- To dlaczego sądzisz, że przegracie? - skrzyżował ręce na piersi.
- Bo...jest tam moja solowa część i boję się, że coś spieprzę - spuściłem głowę.
- To zatańcz.
- He? - szybko spojrzałem na niego wielce zdziwiony, nie spodziewałem się tego po nim, że będzie chciał zobaczyć jak tańczę - Nie sądzę, aby to był dobry pomysł - cofnąłem się krok w tył.
- Dobra, dzisiaj nie, ale na następnym spotkaniu chcę zobaczyć twoje solo - na co ja tylko się delikatnie i zawstydzony uśmiechnąłem.

     Nie wiedząc kiedy, zaczęliśmy gdzieś iść. Ilekroć go pytałem dokąd zmierzamy, to siedział cicho albo zmieniał temat. Trochę czułem się jak na randce, co było głupim myśleniem. Nie dopuszczałem do siebie dziwnych myśli, ponieważ nie skończyłoby się dobrze dla mnie. Mijaliśmy park, w którym pierwszy raz go tam ujrzałem. To było nawet miłe wspomnienie, kto by przypuszczał, że teraz będę szedł przy jego boku. To jak zrządzenie losu lub...

- Przeznaczenie - byłem zdezorientowany i mój wzrok skierował się na niego, ten spojrzał na mnie i szybko odwrócił przed siebie - Nie, nic - zaśmiał się cicho.

     To było trochę dziwne, jakby czytał w moich myślach albo myślał tak samo jak ja. Jest to możliwe, ale żeby na głos o tym mówić? Nie wiedziałem co mam zrobić, czy dalej pogrążyć we własnych myślach i toczyć się do przodu, czy zagadać.

- Jak tam z dziewczyną twoją? - zapytał, wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Dobrze, dzisiaj jest zajęta więc nie nęka mnie wiadomościami.
- Nie nęka? A no tak, zapomniałem, że nie kochasz jej.
- Dokładnie, mam nadzieję, że ona nie jest we mnie zakochana aż tak - tylko przytaknął i szliśmy dalej.

      Mijaliśmy kolejne znane mi miejsca, byliśmy trochę daleko od centrum, aż w końcu się zatrzymaliśmy przy bloku. Spojrzałem na drzwi przede mną i na niego z lekkim zaskoczeniem.

- Nie bój się, nie mam zamiaru ci krzywdy zrobić. Nie dostałem wypłaty żeby zabrać cię w bardziej zamożne miejsce.
- Dobrze. Po prostu-
- Tak, wiem, pewnie pierwsza myśl była to "pewnie jakiś zboczeniec"
- Nie- - urwałem - No tak, pomyślałem, przepraszam - ukłoniłem się
- Chodź - wpuścił mnie jako pierwszego do klatki schodowej.

     Weszliśmy do windy i wjechaliśmy na ósme piętro. Podróż przeszła w ciszy. Byłem trochę niespokojny oraz serce zaczęło mi znów szybko bić. Minho ani razu na mnie nie spojrzał tylko wpatrywał się w matowe, srebrne drzwi od windy, ja natomiast ukradkiem spoglądałem na jego rysy twarzy. Były ostrzejsze od moich, bardziej przypominające mężczyznę. Z twarzy przeszedłem na tors. Widać było, że ćwiczy regularnie. Nie wiedząc czemu, w pewien sposób zaczął mi się podobać wizualnie, ale to pewnie dlatego, że ja tak nie wyglądałem i jemu tego zazdrościłem, nie ukazując to w żaden sposób.

- Już jesteśmy - będąc we własnym świecie nie zauważyłem kiedy wyszliśmy z windy i przekroczyliśmy prób jego mieszkania.

     Pierwszy raz byłem w takim miejscu, który był zwyczajny, żadnych kryształów, żadnej chińskiej porcelany i innych bogatych rzeczy, którzy wzbudzały we mnie nieprzyjemne uczucia. Tutaj czułem się swobodnie, dobrze. Chciałem tutaj zostać na zawsze.

- Czuj się jak u siebie. Zrobię nam gorącej herbaty, chyba że chcesz gorącą czekoladę - zaproponował
- Chętnie - uśmiechnąłem się i zniknął za ścianą. 

     Ja w tym czasie, rozglądałem się po salonie. Był on chyba z pięć razy mniejszy od mojego i bardzo skromny. Brązowe meble, kremowy, włochaty dywan, że pod stopami było przyjemnie, standardowo telewizor, parę zielonych roślinek, zdjęcia i pojedyncze figurki. Przed oknami wisiały białe zasłony, przez które trochę widać było inne budynki. Wszystko było takie przyjemne dla oka, łagodne. Skromność to słowo, które mnie opisuje i także to miejsce.

- Nie powiedziałeś konkretnie co chcesz, więc zrobiłem gorącą czekoladę - wszedł nagle z dwoma kubkami, które miały motywy świąteczne. Postawił na ławie naprzeciwko nas. Zapach się rozchodził po całym pokoju i nie mogłem się powstrzymać, chwyciłem kubek i upiłem kilka łyków. Gorący płyn rozgrzewał mnie od środka.

     W pewnej chwili chciałem jakoś zagadać do bruneta, który uśmiechał się bez powodu. Ciekawość zaczęła mnie pożerać od środka i nie mogłem już dłużej wytrzymać tego.

- Czemu chciałeś znowu mnie zobaczyć? - spojrzałem się na niego
- Polubiłem cię. I zapytać o coś między innymi? - kompletnie zdezorientowałem się.
- A mianowicie o? - przeciągnąłem
- Co cię tak zatrzymało w parku?
- O czym ty mówisz? - kompletnie nie wiedziałem o co chodzi.
- Ja stałem wtedy na mostku, a ty się nagle zatrzymałeś i patrzyłeś w jakiś punkt - nagle sobie przypomniałem i wrócił obraz tamtego dnia.
- Umm, zobaczyłem motyla!
- Z tak daleka? To chyba masz sokoli wzrok, co? - zaśmiał się, a ja straciłem głowę i palnąłem zwyczajnie ze zdenerwowania - No mów prawdę. Przecież nic to nie zmieni.
- Bo....bo....ciebie tam zobaczyłem. Urzekłeś mnie, mimo, że za wiele nie widziałem, ale kiedy zobaczyliśmy się w centrum to miałem dziwne przeczucie, że to właśnie ty.
    Nagle nastała niezręczna cisza. Zrobiłem się czerwony jak burak i zrobiło mi się gorąco. Z kolei Minho nie pokazywał żadnych emocji, siedział w milczeniu i z powagą na twarzy. Zacząłem się źle czuć w takiej atmosferze, ale nie byłem też zdecydowany co zrobić, wyjść czy odczekać jeszcze trochę. Znowu robił mi się mętlik w głowie, tysiąc myśli, które wirowały i nie chciały się zatrzymać.

- Może pójdziemy za tydzień do kina? - przerwał ciszę swoim niskim głosem.
- E? - moje oczy nie chciały zejść na bok i kierowały prosto na jego twarz - Chętnie - bez zastanowienia się zgodziłem - Zrobiło się późno, muszę już iść - jednak nie mogłem wytrzymać, to był znak, że czas się ewakuować.
- Zadzwonię jeszcze - uśmiechnął się
- Dobrze, będę czekał - szybko się ubrałem i wyszedłem bez pożegnania, czego później żałowałem.

     Wsiadłem do autobusu, który jechał pod sam mój dom. W trakcie jazdy układałem wszystkie myśli, by mieć jasny obraz. Kiedy ułożyło się w całość dotarło do mnie, że jestem trochę inny, że się różnie od innych chłopaków. Minimalnie zaczęło mnie przerażać to, ale z drugiej strony cieszyłem się, że wiem na czym stoję. Minho pomógł mi to uświadomić, za chyba byłem mu wdzięczny. Jednak cały problem tkwił w mojej rodzinie, a szczególnie w mamie. Gdybym nie pochodził z zamożnej rodziny to moje życie byłoby lżejsze, łatwiejsze i przede wszystkim spokojne. Nie miałbym narzucone z góry małżeństwo, sam bym wybierał tą jedyną osobę swojego życia. Wszystko byłoby takie lepsze, a tak nigdy nie chcę wracać do domu, poza tymi murami jest mi dobrze, wolny jak ptak. Nawet małżeństwo z Hyuną nie da mi wolności, ponieważ mieszkałbym dalej w rezydencji. Za każdym razem pragnę się sprzeciwić, pokazać, że ja tego nie chcę, że mnie to nie obchodzi, ale nic z tym nie zrobię, a prędzej kłopotów sobie narobię.

- Tak bardzo chcę być szczęśliwy - znienacka po moich zimnych policzkach spłynęły ciepłe łzy, co mnie jednak nie zdziwiło. To były moje uczucia, które ciągle trzymam w sobie, nie chcąc nikomu ich ukazać. Jednak jakbym miał pokazać to tylko ukochanej osobie. Wyciągnąłem telefon, klikając w wiadomości, pisząc treść.

Czemu nie mogę być szczęśliwy? Co ja takiego zrobiłem?

     Ze łzami w oczach wybrałem numer i wysłałem wiadomość, po chwili się zorientowałem, że osobą, która odczyta to będzie Minho.

- Niech to szlag - cicho zakląłem i złapałem się na głowę - Co ja zrobiłem

     Po paru minutach przyszła odpowiedź.

Od Minho:
Możesz, tylko musisz zdecydować czego chcesz i podjąć odpowiednią decyzję. Trzymaj się.

    Zalałem się łzami, cieszyłem się, że znalazłem osobę, która może mnie w tych sprawach wesprzeć. Ścisnąłem telefon i przytuliłem do klatki piersiowej dalej płacząc. Po kilku minutach wyszedłem z autobusu, zanim wszedłem musiałem się uspokoić. Gdy już byłem pewny, że nie zauważą czegoś podejrzanego, wszedłem na dwór i później przekroczyłem próg. Na szczęście nikogo nie było na widoku, więc szybko udałem się do pokoju. Bez czekania rzuciłem torbę w kąt, udałem się do łazienki, następnie przebrałem się i położyłem się. Zanim zasnąłem, rozległ się dźwięk telefonu.

- Halo? - zmęczonym głosem odezwałem się
- Minnie? To ja Minho.
- Coś się stało? - zapytałem, przecierając oko
- Nic, chciałem być pewny, że wszystko w porządku.
- Tak, wszystko dobrze, dziękuję, że pytasz - ciepło zrobiło mi się na sercu.
- Jak będzie coś nie tak, to dzwoń. Zawsze ci pomogę.
- Dziękuję.
- Dobranoc Minnie.
- Dobranoc.

     Odłożyłem telefon na bok i z uśmiechem na twarzy zasnąłem, myśląc ciągle o nim i mając cały czas jego twarz przed oczami. Uczucie nie z tej ziemi, było mi ciepło nieustannie. Taki stan podobny miałem w gimnazjum, tylko wtedy nie wiedziałem co to jest. Teraz już wiedziałem.


CDN.

2 komentarze:

  1. Awww Minho taki kochany :) Akcja się rozkręca, jestem ciekawa co będzie dalej ^^ Mam nadzieje że kolejny rozdział pojawi się niedługo. Pozdrawiam i weny życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :D weny życzę

    OdpowiedzUsuń