***
- Za cienko się
ubrałem – drżałem z zimna, a droga jeszcze długa. – Powinienem jechać
tramwajem,ale bym musiał stać na przystanku z nim. – zwilżyłem usta przypominając sobie
tą sytuację. – I na cholerę go pocałowałem? Teraz będzie mnie unikał, bo pewnie
myśli, że lubię tą samą płeć. – byłem zły na siebie, a zarazem wesoły.
Całowałem się już z wieloma facetami, ale jego wargi były takie inne. Czułem słodycz, a słodycze uwielbiam, gdyby był czekoladą to bym go zjadł. Ale nie mogę. Jest hetero, a szkoda. Mówiąc o sobie to ja mam szczególny talent do niszczenia znajomości. Zawsze musiałem zrobić coś, żeby ludzie mnie unikali. A teraz jak go spotkałem. Aż mam ochotę się zabić. Byłem w domu koło drugiej w nocy. W domu…. U przyjaciela który był gejem, ale traktowałem go jak brata. Bez zapalania świateł wszedłem do mieszkania używając kluczy, które mi dał. Z poobijanymi piszczelami dotarłem do kuchni. Nalałem sobie wody i wziąłem tabletkę. Nagle zapaliło się światło, a zza ściany wyszedł Yong-Wook.
- Powinieneś z tym skończyć. – bez powitania od razu przeszedł do rozmowy, która za każdym razem mnie irytowała.
- Zawsze możesz mieszkać ze mną. I tak tu często bywasz.
- No oczywiście „Ja piękny Kibum chcę być samodzielny i zawsze sobie dam radę” – zaczął mnie przedrzeźniać, bo kiedyś tak powiedziałem podczas obiadu. – Tak sobie dajesz radę, że ja cię nie mogę.
- O co ci chodzi? – zaczął mnie denerwować i odwróciłem się do niego plecami.
- Yongie. Ja nie mam humoru na żarty – powoli w moich oczach pojawiał się strach, bo nigdy tak się nie zachowywał.
- Nic nie wiesz. Jesteś ślepy. Moje pożądanie jest silniejsze od mojej woli. Pozwól mi. – jego słowa przestraszyły mnie, a jeszcze bardziej jak mnie przygniótł do ściany, puszczając moje ręce, jego ręka podążyła do moich spodni. Ogarnął mnie całkowity strach. Już chciałem wołać o pomoc, ale co to by mi dało? – Dlaczego nie jesteś pobudzony? No nic obejdzie się bez tego. – jego ręka pocierała moją męskość, ja jednak nic. Moje ciało było zimne. To wyglądało tak jakby chciał mnie zgwałcić, a nie kochać.
- Nie traktuj mnie jak lalkę – ze łzami w oczach cicho powiedziałem. Chciałem jeszcze dodać jedno, ale szybko mnie uciszył swoimi ustami. Usłyszałem dźwięk rozpinanego rozporka i to jego. Napierałem na Yong’a dłońmi, usiłowałem go odepchnąć, on natomiast przyciskał do siebie. Oderwał się ode mnie wargami i wziął mnie na ręce, prowadząc do sypialni.
- Min, ale jest 6:00. Czemu nas budzisz? – zapytał się najmłodszy.
- Nie was budzę, tylko tego mięśniaka. – oczywiście miała mnie na myśli.
- Po co? – mój głos brzmiał jakbym był po kacu, a ja byłem zaspany tylko.
- Musisz zejść do klatki. Tego chłopaka sama nie wciągnę do nas. – to brzmiało jak jakaś zagadka i nasza czwórka ze zdziwionymi oczami skierowaliśmy na nią.
- Możesz jaśniej? – z przymrużonymi oczami spojrzałem na nią.
- Chodź to zobaczysz. No już nie ociągaj się. – szarpnęła mną i zwaliła na podłogę. Mimo dużej niechęci, bo wolałem spać to podążyłem za nią. Mieszkaliśmy na piątym piętrze, a windy nie mieliśmy. Zeszliśmy do klatki schodowej. Dziewczyna wskazała palcem na osobę. – O to i on. – nie mogłem uwierzyć. Przetarłem oczy, nawet kazałem Hyun mnie uszczypnąć bo nie wierzyłem.
- Kibum?! Hyun-Min pomóż mi go wziąć na plecy. – szybko zareagowałem. Wziąłem go na plecy Min asekurowała nas z tyłu. Po 15 minutach weszliśmy do mieszkania. W salonie już siedzieli pozostali.
- Kto to jest? –zapytał Jinki.
- To Kibum. – odpowiedziałem.
- Skąd ty go znasz? – ponownie zapytał.
- Chodzi do tej samej uczelni co ja i noona. – szybko wytłumaczyłem. Położyłem Kibum’a na sofie. Był zmarznięty. – Minnie szybko przynieś jakieś koce, Minho zaparz herbaty. – nie chciałem, żeby się przeziębił albo coś w tym stylu. Zmartwiłem się jego wyglądem. Miał podkrążone oczy, sine usta i skórę. Jego ciało był zimne jakby był na tym zimnie cały czas i w dodatku nie ubrany. Część się potwierdziła, bo jego warstwa ubrań była cienka. Po zimową kurtką miał jedynie bluzkę. Młody szybko zorganizował koce wraz z najstarszym, a Minho i Min przygotowali gorącą herbatę. Po kolejnych 5 minutach otworzył oczy.
- Kibum! Wszystko w porządku? – nie mogłem czekać, aż się całkowicie obudzi. Z lekka się przestraszył, bo pewnie nie wiedział gdzie jest.
- Jonghyun?! – jego mina wyrażała wielkie zaskoczenie. – Co ja tu robię?
- Nie gadaj tylko pij ta herbatę. Jonghyun powiedział, że jesteś zmarznięty. – przemówił do niego Minho. Ten spojrzał na kubek i wziął go do ręki.
- Dziękuję. – widać, że był zadowolony, że mógł wziąć coś ciepłego do ręki. Wszyscy zaczęli się szykować na uczelnie. Ja jednak kazałem mu zostać u nas, a ja pobędę z nim do póki jego temperatura nie będzie odpowiednia. Ciężko było go namówić, ale po paru błaganiach w końcu dał się namówić. Chciałem z nim przy okazji porozmawiać o tej sytuacji po wyjściu z klubu. Czterej lokatorzy wybyli, a my zostaliśmy sami w domu.
- Masz. Mam nadzieję, że ci będzie smakować – uśmiechnął się do mnie. Zrobiło mi się jeszcze bardziej cieplej. Gdybym mógł, to bym nic innego nie robił jak tylko wgapianie się w jego „banan”. Ale nie mogłem się oprzeć widoku jego ramion, które były odkryte. Nie sądziłem, że jest tak umięśniony. Miałem ochotę ich dotknąć, poczuć je. Jednak mogłem tylko patrzeć i patrzeć.
- Yyy.. nie. Wybacz. – sztucznie się zaśmiałem, on natomiast przybliżył się do mnie. Moje serce zaczynało szybciej bić. – C..co? – z dużymi oczami spojrzałem na niego. Jonghyun położył rękę na moim czole.
- To już ci lepiej. Cieszę się, że nic ci nie jest – znowu to zrobił. Ten szczery uśmieszek, który wywoływał tyle przyjemnych emocji. Pragnąłem znów je dotknąć swoimi. Ta granica mnie dobijała. Po chwili zrobił poważną minę.
- Zrobiłem to odruchowo, żebyś mnie puścił. – zaczerwieniłem się.
- Odruchowo? Takie rzeczy można robić odruchowo? Proszę powiedz prawdę. – jego mina wyglądała na błagalną, nie mogłem oprzeć się i nie dałbym rady go okłamywać zbyt bardzo mi się podoba.
- Chcesz wiedzieć? Jestem gejem. Zadowolony? Możesz już mnie wywalić. – wstałem i pokierowałem się do wyjścia. Kiedy mijałem chłopaka, ten złapał mnie za nadgarstek. Serce mi waliło, rumieńce mi się zrobiły na twarzy.
- Czemu mam cię wywalić? To że jesteś gejem? – odwróciłem się, ale unikałem kontaktu wzrokowego, bo gdybym spojrzał w jego oczy cały bym się zrobił czerwony, chociaż nie wiem czemu.
- Tak. Bo pewnie myślisz, że ja nawet teraz mógłbym się na ciebie rzucić albo Bóg wie co. – odwróciłem się do niego plecami, a Jonghyun nadal mnie trzymał. Po minucie milczenia poczułem dodatkowe 36,6 na moim ciele. Moje myśli krzyczały „Objął mnie? To chyba sen. Zostań przy mnie.”. W środku cały drżałem z radości, ale na zewnątrz tego nie okazywałem. Jednak nie chciałem żeby do czegoś więcej doszło. Odsunąłem się.
- Ja już pójdę. Dziękuję za pomoc. – moje serce zaprzeczało tym słowom, bo tak naprawdę pragnąłem zostać, być przy nim ale mój mózg nie chciał tego i pokierowałem się jego wskazówkami.
- O..ok. Możesz mnie odwiedzać jeśli chcesz. – odprowadził mnie do drzwi.
- A ty nie idziesz na zajęcia?
- Nie. Dzisiaj robię sobie wolne. – uśmiechnął się delikatnie.
- To….do zobaczenia Jonghyun.
- Bye, Kibum. – zamknął za mną drzwi, a ja zszedłem na dół i na klatce przywaliłem w ścianę pięścią ze złości.
***
Całowałem się już z wieloma facetami, ale jego wargi były takie inne. Czułem słodycz, a słodycze uwielbiam, gdyby był czekoladą to bym go zjadł. Ale nie mogę. Jest hetero, a szkoda. Mówiąc o sobie to ja mam szczególny talent do niszczenia znajomości. Zawsze musiałem zrobić coś, żeby ludzie mnie unikali. A teraz jak go spotkałem. Aż mam ochotę się zabić. Byłem w domu koło drugiej w nocy. W domu…. U przyjaciela który był gejem, ale traktowałem go jak brata. Bez zapalania świateł wszedłem do mieszkania używając kluczy, które mi dał. Z poobijanymi piszczelami dotarłem do kuchni. Nalałem sobie wody i wziąłem tabletkę. Nagle zapaliło się światło, a zza ściany wyszedł Yong-Wook.
- Powinieneś z tym skończyć. – bez powitania od razu przeszedł do rozmowy, która za każdym razem mnie irytowała.
- Zawsze możesz mieszkać ze mną. I tak tu często bywasz.
- No oczywiście „Ja piękny Kibum chcę być samodzielny i zawsze sobie dam radę” – zaczął mnie przedrzeźniać, bo kiedyś tak powiedziałem podczas obiadu. – Tak sobie dajesz radę, że ja cię nie mogę.
- O co ci chodzi? – zaczął mnie denerwować i odwróciłem się do niego plecami.
- Yongie. Ja nie mam humoru na żarty – powoli w moich oczach pojawiał się strach, bo nigdy tak się nie zachowywał.
- Nic nie wiesz. Jesteś ślepy. Moje pożądanie jest silniejsze od mojej woli. Pozwól mi. – jego słowa przestraszyły mnie, a jeszcze bardziej jak mnie przygniótł do ściany, puszczając moje ręce, jego ręka podążyła do moich spodni. Ogarnął mnie całkowity strach. Już chciałem wołać o pomoc, ale co to by mi dało? – Dlaczego nie jesteś pobudzony? No nic obejdzie się bez tego. – jego ręka pocierała moją męskość, ja jednak nic. Moje ciało było zimne. To wyglądało tak jakby chciał mnie zgwałcić, a nie kochać.
- Nie traktuj mnie jak lalkę – ze łzami w oczach cicho powiedziałem. Chciałem jeszcze dodać jedno, ale szybko mnie uciszył swoimi ustami. Usłyszałem dźwięk rozpinanego rozporka i to jego. Napierałem na Yong’a dłońmi, usiłowałem go odepchnąć, on natomiast przyciskał do siebie. Oderwał się ode mnie wargami i wziął mnie na ręce, prowadząc do sypialni.
***
- Nie was budzę, tylko tego mięśniaka. – oczywiście miała mnie na myśli.
- Po co? – mój głos brzmiał jakbym był po kacu, a ja byłem zaspany tylko.
- Musisz zejść do klatki. Tego chłopaka sama nie wciągnę do nas. – to brzmiało jak jakaś zagadka i nasza czwórka ze zdziwionymi oczami skierowaliśmy na nią.
- Możesz jaśniej? – z przymrużonymi oczami spojrzałem na nią.
- Chodź to zobaczysz. No już nie ociągaj się. – szarpnęła mną i zwaliła na podłogę. Mimo dużej niechęci, bo wolałem spać to podążyłem za nią. Mieszkaliśmy na piątym piętrze, a windy nie mieliśmy. Zeszliśmy do klatki schodowej. Dziewczyna wskazała palcem na osobę. – O to i on. – nie mogłem uwierzyć. Przetarłem oczy, nawet kazałem Hyun mnie uszczypnąć bo nie wierzyłem.
- Kibum?! Hyun-Min pomóż mi go wziąć na plecy. – szybko zareagowałem. Wziąłem go na plecy Min asekurowała nas z tyłu. Po 15 minutach weszliśmy do mieszkania. W salonie już siedzieli pozostali.
- Kto to jest? –zapytał Jinki.
- To Kibum. – odpowiedziałem.
- Skąd ty go znasz? – ponownie zapytał.
- Chodzi do tej samej uczelni co ja i noona. – szybko wytłumaczyłem. Położyłem Kibum’a na sofie. Był zmarznięty. – Minnie szybko przynieś jakieś koce, Minho zaparz herbaty. – nie chciałem, żeby się przeziębił albo coś w tym stylu. Zmartwiłem się jego wyglądem. Miał podkrążone oczy, sine usta i skórę. Jego ciało był zimne jakby był na tym zimnie cały czas i w dodatku nie ubrany. Część się potwierdziła, bo jego warstwa ubrań była cienka. Po zimową kurtką miał jedynie bluzkę. Młody szybko zorganizował koce wraz z najstarszym, a Minho i Min przygotowali gorącą herbatę. Po kolejnych 5 minutach otworzył oczy.
- Kibum! Wszystko w porządku? – nie mogłem czekać, aż się całkowicie obudzi. Z lekka się przestraszył, bo pewnie nie wiedział gdzie jest.
- Jonghyun?! – jego mina wyrażała wielkie zaskoczenie. – Co ja tu robię?
- Nie gadaj tylko pij ta herbatę. Jonghyun powiedział, że jesteś zmarznięty. – przemówił do niego Minho. Ten spojrzał na kubek i wziął go do ręki.
- Dziękuję. – widać, że był zadowolony, że mógł wziąć coś ciepłego do ręki. Wszyscy zaczęli się szykować na uczelnie. Ja jednak kazałem mu zostać u nas, a ja pobędę z nim do póki jego temperatura nie będzie odpowiednia. Ciężko było go namówić, ale po paru błaganiach w końcu dał się namówić. Chciałem z nim przy okazji porozmawiać o tej sytuacji po wyjściu z klubu. Czterej lokatorzy wybyli, a my zostaliśmy sami w domu.
- Masz. Mam nadzieję, że ci będzie smakować – uśmiechnął się do mnie. Zrobiło mi się jeszcze bardziej cieplej. Gdybym mógł, to bym nic innego nie robił jak tylko wgapianie się w jego „banan”. Ale nie mogłem się oprzeć widoku jego ramion, które były odkryte. Nie sądziłem, że jest tak umięśniony. Miałem ochotę ich dotknąć, poczuć je. Jednak mogłem tylko patrzeć i patrzeć.
- Yyy.. nie. Wybacz. – sztucznie się zaśmiałem, on natomiast przybliżył się do mnie. Moje serce zaczynało szybciej bić. – C..co? – z dużymi oczami spojrzałem na niego. Jonghyun położył rękę na moim czole.
- To już ci lepiej. Cieszę się, że nic ci nie jest – znowu to zrobił. Ten szczery uśmieszek, który wywoływał tyle przyjemnych emocji. Pragnąłem znów je dotknąć swoimi. Ta granica mnie dobijała. Po chwili zrobił poważną minę.
- Zrobiłem to odruchowo, żebyś mnie puścił. – zaczerwieniłem się.
- Odruchowo? Takie rzeczy można robić odruchowo? Proszę powiedz prawdę. – jego mina wyglądała na błagalną, nie mogłem oprzeć się i nie dałbym rady go okłamywać zbyt bardzo mi się podoba.
- Chcesz wiedzieć? Jestem gejem. Zadowolony? Możesz już mnie wywalić. – wstałem i pokierowałem się do wyjścia. Kiedy mijałem chłopaka, ten złapał mnie za nadgarstek. Serce mi waliło, rumieńce mi się zrobiły na twarzy.
- Czemu mam cię wywalić? To że jesteś gejem? – odwróciłem się, ale unikałem kontaktu wzrokowego, bo gdybym spojrzał w jego oczy cały bym się zrobił czerwony, chociaż nie wiem czemu.
- Tak. Bo pewnie myślisz, że ja nawet teraz mógłbym się na ciebie rzucić albo Bóg wie co. – odwróciłem się do niego plecami, a Jonghyun nadal mnie trzymał. Po minucie milczenia poczułem dodatkowe 36,6 na moim ciele. Moje myśli krzyczały „Objął mnie? To chyba sen. Zostań przy mnie.”. W środku cały drżałem z radości, ale na zewnątrz tego nie okazywałem. Jednak nie chciałem żeby do czegoś więcej doszło. Odsunąłem się.
- Ja już pójdę. Dziękuję za pomoc. – moje serce zaprzeczało tym słowom, bo tak naprawdę pragnąłem zostać, być przy nim ale mój mózg nie chciał tego i pokierowałem się jego wskazówkami.
- O..ok. Możesz mnie odwiedzać jeśli chcesz. – odprowadził mnie do drzwi.
- A ty nie idziesz na zajęcia?
- Nie. Dzisiaj robię sobie wolne. – uśmiechnął się delikatnie.
- To….do zobaczenia Jonghyun.
- Bye, Kibum. – zamknął za mną drzwi, a ja zszedłem na dół i na klatce przywaliłem w ścianę pięścią ze złości.
***
- Jak skończyć? I
z czego niby będę spłacać czynsz?
- No i co z tego?
Chcę być samodzielny. – zgorszyłem się jego uwagami i przekręciłem oczami.
- O to, że
bierzesz te tabletki. Sam wiesz, że im więcej będziesz je brał tym gorzej
będzie z tobą. – tabletki o których mówił to tabletki na pobudzenie umysłu.
Brałem je by móc się skupić jeszcze do późnych godzin. Nigdy nie miałem czasu
za dnia robić zadań, które zadawali profesorowie na wykładach, dlatego siedzę
do późnych godzin by nie mieć zaległości, ani jakiś nie przygotowań.
- Nie twój interes.
One mi pomagają. - zaprzeczyłem wszystkiemu co mówił.
- Bummie – objął
mnie, przyciskając mnie do siebie. I szeptał mi do ucha. – A co jeśli dojdzie
do tego, że bez tych tabletek nie będziesz mógł żyć? Będziesz je coraz częściej
brać bo twój mózg uzna, że potrzebujesz ich i musisz je brać co godzinę,
półgodziny? Pomyśl o tych, którzy cię kochają – wyrwałem się z jego objęć,
odpychając Yong’a od siebie.
- Zdurniałeś? To
nie jest narkotyk. – puknąłem palcem w czoło, żeby go uświadomić jaki jest
głupi.
- Masz rację, ale
może być zamiennikiem tego paskudztwa. – znowu na siłę mnie przytulił i tym
razem nie mogłem uciec. Zaraz po tym poczułem jego zimne usta na mojej szyi.
Yong-Wook zawsze coś do mnie czuł. Coś.. Kochał mnie już parę razy mi to
wyznawał, ale ja odrzucałem jego uczucia, bo nic nie czułem. Kochałem go, ale
jak brata, Jednak nie mógł tego zrozumieć, za każdym razem chciał mnie zachęcić
do stosunku ja jednak miałem wymówkę na to.
- Kocham cię. –
cicho oznajmił.
- Wiem. Teraz
mnie puść. – wierciłem się usiłując wybrnąć z tej sytuacji.
- Tym razem nie
odpuszczę ci. – przygwoździł mnie do ściany jedną ręką, a drugą wsunął pod
bluzkę.
- To nie są żarty
kochany. Myślisz że ja tak bez końca będę ulegał? Może tym razem ty ulegniesz?
– ściągnął ze mnie górną część garderoby i jego usta znalazły się na mojej
klatce piersiowej. – Wiesz jak bardzo cię kocham?
- Wiem i proszę
przestań – oczy szkliły mi się, bo wiedziałem co będzie.
- Ja nie chcę! Postaw
mnie! – jednak mnie nie słuchał, moje serce biło ze strachu przed nim, przed
tym co ma się zaraz wydarzyć jeśli nie ucieknę. Rzucił mnie na łóżko. Już
płakałem, strumieniami leciały łzy. Nie mogłem uwierzyć w to co wyrabia.
- Zaraz będzie
nam obydwu dobrze. Zobaczysz. – chciał żebym się uspokoił. Tylko jak skoro ja
tego nie chciałem. Kątem oka spojrzałem na szafkę, która była w zasięgu mojej
ręki. Dojrzałem na niej butelkę, a nawet trzy butelki szklane. Kiedy odwróciłem
wzrok, Wook był nade mną.
- Przepraszam,
ale nie ma więcej alkoholu. – przyssał się do mojego torsu, a ja szybko
chwyciłem butelkę i uderzyłem w jego głowę. Ogłuszyłem go, ale chciałem żeby
stracił przytomność, więc drugą wziąłem i przywaliłem w to samo miejsce. Nadal
był przytomny.
Ostatnia flaszka była nadzieją. Całą siłą jaką miałem stłukłem ją pozostawiając ślad krwi. Ubrałem się jak najszybciej i wybiegłem z mieszkania. Takiego lęku jeszcze nigdy nie miałem. Byłem pewny, że jego nie muszę się bać. Myliłem się. Biegłem ile miałem sił w nogach, chociaż nie musiałem się niczego bać już, bo by za mną nie pobiegł. Trudno było złapać mi oddech, nie chciało się wyrównać i było mi ciężko. Dobiegłem do swojego bloku, ale kiedy chciałem otworzyć klatkę schodową…
Ostatnia flaszka była nadzieją. Całą siłą jaką miałem stłukłem ją pozostawiając ślad krwi. Ubrałem się jak najszybciej i wybiegłem z mieszkania. Takiego lęku jeszcze nigdy nie miałem. Byłem pewny, że jego nie muszę się bać. Myliłem się. Biegłem ile miałem sił w nogach, chociaż nie musiałem się niczego bać już, bo by za mną nie pobiegł. Trudno było złapać mi oddech, nie chciało się wyrównać i było mi ciężko. Dobiegłem do swojego bloku, ale kiedy chciałem otworzyć klatkę schodową…
- Kurwa! Zgubiłem
klucz. – spanikowałem, musiałem go zgubić kiedy biegłem albo w jego mieszkaniu.
Nie miałem jak nocować. Podążyłem do kolejnego bloku, bo może któryś był bez
zamka. Dwie ulice dalej jeden blok był otwarty. Wszedłem do niej i usiadłem na
schodach. Zacząłem rozmyślać.
- O Boże. A jeśli
go zabiłem? – złapałem się za głowę. – Nie. – znów łzy mi pociekły teraz przez
to, że mogłem zabić przyjaciela, lecz zrobiłem to w swojej obronie. Gryzło mnie
sumienie. Z opuchniętymi i czerwonymi oczami zasnąłem.
***
- Jonghyun, geju
wstawaj! – do mojego ucha wydarła się Hyun-Min. Rzadko mnie budziła, ale jak
już to robiła to zamiast ja to cały pokój wstawał na nogi. Taemin spojrzał na
zegarek.
- Gdzie ja
jestem? – rozglądał się przez chwilę po mieszkaniu i wzrok zatrzymał się na
mnie. Chwilę się mi przyglądał i zerwał się.
****
Bardzo nie
chciałem zostawać. Z jednej strony nie chciałem sprawiać kłopotów, z drugiej
akurat nie z nim. Jonghyun poszedł do kuchni, żeby zrobić nam coś do jedzenia.
Bardzo mi się podobało jego mieszkanie. Te kolory, biły ciepłem. Dobrze się
czułem, bo w moim nie jest tak kolorowo, zawsze źle się w nim czuję, a tu na
odwrót, aż sam uśmiech pcha się na moje usta. Trochę się bałem tego, że zacznie
zadawać pytania typu: „Czemu mnie pocałowałeś?” , „Dlaczego uciekłeś po tym?”.
Nie byłem jeszcze gotowy, żeby odpowiadać na to. Po paru minutach wrócił z
jajecznicą.
- Brudny jestem?
– usłyszałem jego głos i od razu skierowałem wzrok na jego twarz.
- Wybacz, ale
mnie zastanawia jedno. Czemu mnie pocałowałeś? – wiedziałem, nie mogło się
obejść bez tego.
________________________________________
Pewnie znowu średnio mi to wyszło, ale uważam że jest lepszy od poprzednich.xd Teraz brak weny na rozdział 4, więc nie wiem kiedy się pojawi. To ten a! Odwiedzajcie mój drugi blog www.backstage-choice-story.blogspot.com gdzie jest FF z SHINee. :3
Ten jest dużo, dużo, dużo lepszy ^^
OdpowiedzUsuńA wenę wyśle Ci razem z jakimiś filmikami, artami czy czym zechcesz XD
A spoko. Wysyłaj. Tym lepiej. Uwzględnię twój wkład (pomoc) w tą pracę. :D
OdpowiedzUsuńBiedny Kibum! :c Jak dobrze, że chłopacy się nim zaopiekowali ^^ Trochę się gubiłam, kiedy kto co mówi, ale dało się to jakoś ogarnąć :) Rozdział super tak samo jak poprzednie ^^
OdpowiedzUsuń