Upadły Anioł rozdział 12



 ***


   Wróciłem do starego mieszkania. Od kiedy Kibum mnie zostawił nie miałem z nim żadnego kontaktu, nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na wiadomości, nawet na uczelnie nie chodził. Serce mnie bolało, popadłem w depresje. Dostałem niesamowitego doła, jakby wyrwano mi połowę duszy. Czułem pustkę. Cały dzień przesiadywałem w domu, olałem studia. Inaczej mówiąc zawaliłem je. Wszyscy się o mnie martwili, a ja nie chciałem z nimi o tym rozmawiać. Nie miałem potrzeby albo po prostu się zamknąłem w sobie. Czułem też jak we mnie życie gaśnie jak znicz na grobowcu. Shoot'a, któremu zależało na ochronie blondyna się nie odzywał, może po prostu stwierdził, że wszystko okej i nie jestem potrzebny. No dobra, ale jednak przez to czułem się w ogóle nie potrzebny komukolwiek.

- Hyung? - uniosłem lekko wzrok w stronę wchodzącego młodego tancerza - Przyniosłem ci gorącą herbatę, którą zaparzył Jinki, chcesz? - nie odpowiedziałem, wróciłem do patrzenia się przez okno - To ja ci tutaj zostawię, wypij ją, dobrze ci zrobi - położył na szafce obok i wyszedł. Siedziałem na łóżku i byłem skierowany do szyby. Pogoda była ładna, świeciło słońce, ani jednej chmurki na błękitnym niebie. Jednak to nie sprawiało mi przyjemności, a monotonność która we mnie tkwi od tygodni. W głowie była pustka, a w tej pustce on. I tylko on. Niby kochająca mnie osoba porzuciła mnie jak gdyby nigdy nic. Pomijałem już fakt, że mnie pobił, że aż w szpitalu wylądowałem. Potrafiłem mu wybaczyć, ale ból jaki zadał mi psychicznie w porównaniu do fizycznego to, to drugie było niczym.  Nie mogłem pojąć tego, byłem ciągle nieświadomy sytuacji. Może i to miało być lepsze dla mnie jednak ta nieświadomość irytowała i załamywała momentami. Mówiąc o moim życiu, którego nie miałem, zamknąłem się w czterech ścianach, czasami wychodziłem do łazienki. Mało jadłem i piłem. Na nic nie miałem ochoty. Chociaż jedno chciałem, chciałem pozbawić się życia. Nie obchodziło mnie to co inni mówili, co myśleli. Stałem się zimny. Nie byłem taki jak dawniej, pełen życia, żartobliwy, kochliwy oraz ambitny chłopak. Nie byłem tym Jonghyunem co kiedyś. Każdy to zauważył, nawet ja, ale nie potrafiłem tego zmienić. Potrafiłem siedzieć kilka dni w tych samych ubraniach. Nie spałem, nie odczuwałem zmęczenia. Ciągle płakałem...tak płakałem za nim. Były przerwy między płaczem, bo nie miałem co już wylewać z oczu. To stało się monotonią. Miałem spuchnięte oczy, bolały mnie, ale nie mogłem temu zaradzić. Rany w sercu nie da się wyleczyć ot tak, za pstryknięcie palców. Usłyszałem jakieś głośne rozmowy na zewnątrz pokoju, w salonie. Słyszałem Onew i Hyu-Min. Nagle otworzyły się drzwi. Podeszła do mnie szybko dziewczyna.

- Co ty wyrabiasz?! Jak ty wyglądasz?! - mało co docierało do mnie z jej słów, chwyciła mnie za kołnierz - Kurwa, mówię coś do ciebie!! - znowu, nic, kompletnie nic nie mogłem zrozumieć. Nagle poczułem szczypanie w policzku. Tak, uderzyła mnie. - Jonghyun!! - krzyczała do mnie, jednak bez skutku. Jakimś cudem uniosła mnie i przywaliła w ścianę moim ciałem. Upadłem na podłogę. Przez zamglone oczy zobaczyłem, że płacze. Płacze ze złości. Była zła na mnie za to co zrobiłem i co robiłem nadal. Widać, że była załamana, ale nie dawała za wygraną. Szarpała mną.

- Jonghyun - powiedziała cicho - Proszę cię, żyj. Jeszcze go nie straciłeś. Jeszcze masz szansę. Nie pogrążaj się, bo umrzesz przez tą samotność - objęła moją twarz swoimi ciepłymi dłońmi i spojrzała prosto swoimi czarnymi jak węgiel oczami w moje - Kim, pamiętaj masz jeszcze nas, jeżeli umrzesz nie wybaczymy ci tego - wstała i wyszła. Ja podniosłem wzrok do okna i tam zobaczyłem na gałązce dwa wróble, okazujące sobie miłość. Stał się cud. Uśmiechnąłem się.


***

   Sytuacja się pogorszyła. Musiałem się kryć cały czas. Nie chodziłem do klubu, na uczelnie..nigdzie. Byłem pod stałą ochroną. Przesiadywałem całe dnie w domu Shoot'a. Nie mogłem nadal sobie wybaczyć co zrobiłem Jonghyunowi. Jak  mogłem aż tak go skrzywdzić, nie dość, że zadałem mu cios w serce to dobiłem go wbijając mu nóż w plecy. Za bardzo go kochałem, żeby go narażać na tak duże niebezpieczeństwo, które mi groziło od śmierci rodziców. Zrobiłem to dla jego dobra....raniąc go. Chciałabym żeby żył tak jak żył. Wiedziałem, że będzie wydzwaniał, pisał, ale nawet jeśli chciałem to nie mogłem mu odpowiedzieć, naraziłbym go. Pogrążyłem się w płaczu. Cierpiałem jak nigdy. Można stwierdzić, że umarłem duchowo, ale ciałem nadal byłem. Nie robiłem codziennych czynności, stało się to być uciążliwe a zarazem bezsensowne  Co pięć dni się przebierałem w świeże ciuchy, ale tylko dlatego bo Shoot'a mi kazał, tak to bym siedział w nich nawet całe życie na łóżku wpatrując się w okno. Tyle razy wylewałem łzy, że aż suche oczy mi się zrobiły, nie miałem czym płakać, nie mogłem wyjść z tego stanu. Spadłem na dno a nawet niżej. Już nie modliłem się o to, żeby było lepiej, bo nie będzie, prędzej czy później i tak mnie dorwą i....zabiją. Siedziałem skulony na podłodze, oparty o łóżko i gapiłem się w okno. Nic nie potrafiło mi poprawić humoru.

- No Key-chan trzeba coś zjeść - wparował Japończyk z jakąś tacą i położył przede mną - Jedz, bo mi tutaj umrzesz, musisz nabrać siły - uśmiechnął się, ale ja nie zareagowałem jak zawsze. - Będziesz tak gapił w to okno? - zapytał

- A co mam robić? - uniosłem wzrok

- Idź coś pooglądaj, cokolwiek tylko tutaj tak nie siedź, bo się pogrążasz jeszcze bardziej. Nie wyglądasz korzystnie, weź człowieku się umyj, bo serio jedzie od ciebie jak z kibla w pociągu i się przebierz i porób coś kreatywnego - zaproponował z rozkazem - Ja idę do klubu i jak wrócę to chcę cię widzieć w jakieś czynności jak nie to kolacji nie dostaniesz - zażartował i wyszedł z  pokoju. Chciał dla mnie jak najlepiej jednak ja nie umiałem podołać jego oczekiwaniom. To nie byłem ja. Key zniknął.


***

- Jonghyun! - zawołał Jinki z salonu, ja nadal siedziałem na podłodze.

- Chodź tu dinozaurze! - krzyknął Minho, postanowiłem wstać, bo by wołali w nieskończoność. Wylazłem z pokoju, a oni siedzieli z obiadem.

- Siadaj hyung! - radośnie powiedział Taemin.

- Ale za nim siądziesz, idź się umyj bo jedzie od ciebie jak ze śmietnika i przebierz te ciuchy - powiedziała Hyu-Min i tak zrobiłem po czym wróciłem i usiadłem na swoim miejscu. Ładnie pachniało...kurczakiem. Oczywiście w każdą niedzielę jadamy kurczaki robione przez Onew, bo w tygodniu to każdy coś sobie zamawia albo sam robi, każdy w biegu. To był mój pierwszy posiłek, który zjadłem. Humor tak jakby powrócił, o dziwo śmiałem się razem z lokatorami. Jinki jak zawsze musiał się wywalił w progu, bez tego nie mogło się obejść, ale też przywalił w ścianę, bo geniusz nie patrzył przed siebie. Wyglądaliśmy jak rodzina. Kurczakożerca był appą, a nasza ulzzang girl ummą, a najmłodszy synkiem ich, Minho i ja tak samo. Oni dbali zawsze o nas. 

- O widzę, że humor powrócił, patrz kochanie - uśmiechnęła się do mnie Min,  zwracając wzrok ku starszemu.

- Przynajmniej widzimy, że żyje - odezwał się rozradowany Tae. Mieli rację, bo przez te dwa tygodnie nie dawałem oznak życia. Zjedliśmy i rozeszliśmy się. Ja i Onew poszliśmy do swojego pokoju, Hyu wyszła do dziewczyny, Minho i Taemin zostali w salonie, żeby pograć na konsoli. Usiadłem na swoim łóżku, przeglądając twittera.

- I co teraz zamierzasz siedzieć w tym wirtualnym świecie? - wyjrzał zza książki starszy.

- A co mam niby robić? - nie odrywając wzroku zapytałem.

- Pogrążysz się, odstaw ten telefon - podszedł do mnie i sam odłożył za mnie urządzenie, chwycił mnie za nadgarstek.

- Co ty robisz?

- Wychodzimy, musisz się przewietrzyć w końcu, twój mózg nie może normalnie myśleć, bo jest niedotleniony. - posłusznie poszedłem za nim, ubraliśmy się i wyszliśmy. Było dość ciepło. Cieplutki powiew rozwiewał nasze włosy. Szliśmy w stronę parku w milczeniu. Po kilku minutowym spacerze przystanęliśmy na mostku pod którym płynęła rzeczka. Onew oparł się plecami o barierkę, ja na odwrót.

- Jak długo będziesz czekał? - w lekkim zaskoczeniu spojrzałem na niego.

- Na co?

- Nie na co tylko na kogo. Depresją i płaczem nie naprawisz sprawy. Powinieneś osobiście się z nim spotkać za wszelką cenę i zawalczyć o niego.

- Nie, ja go straciłem. Nawet nie wiem gdzie teraz jest - odparłem zrezygnowany.

- To poszukaj go w możliwych miejscach, gdzie może być najprawdopodobniej, popytać ludzi. 
- rzucił pomysłem. Nie odezwałem się, spojrzałem w swoje odbicie w wodzie. Miałem złudzenie, myślałem, że Kibum stoi koło mnie i uśmiecha do mnie. Kolejne kilka minut staliśmy w milczeniu, Jinki najwyraźniej oczekiwał mojej odpowiedzi na to co powiedział. Ciągle rozmyślałem o blondynie i jednak nie mogę się poddać. Wyprostowałem się i poprawiłem, a moja twarz zrobiła się poważna.

- Gdzieś idziesz? - zapytał

- Tak. Jednak masz rację, nie mogę dać za wygraną, nie mogę tak po prostu dać mu odejść. Idę go szukać. Dopóki go nie odzyskam nie wrócę do domu - delikatnie się uśmiechnąłem na co starszy odpowiedział tym samym i pobiegłem do miejsca, który przyszedł na myśl. Klub "Angel". Wszedłem do lokalu, szukałem Shoot'a, bo w końcu on był osobą, która znała dobrze Key.

- Shoot'a - odezwałem się kiedy go zobaczyłem

- Czego tu szukasz? - odpowiedział zimno, czyszcząc jedna ze szklanek.

- Kibuma, na pewno wiesz gdzie jest 

- Może wiem, może nie, niech cię to nie interesuje 

- Shoot'a błagam cię, powiedz gdzie jest. Muszę się z nim zobaczyć - spojrzał na mnie z wrogością, odstawił ze złością szklankę, wyszedł zza baru, złapał mnie za kurtkę i zaciągnął na zaplecze.

- Kurwa, powiedziałem, że ci nic nie powiem. Chcesz narazić Key-chan? I tak w wystarczającym niebezpieczeństwie jest 

- Jakim niebezpieczeństwie? - zdziwiłem się na to co usłyszałem

- Za dużo chcesz wiedzieć Hyun-chan - oderwał wzrok ode mnie kiedy tylko pojawiła się jakaś postać niedaleko nas, jednak ja jej nie dojrzałem - Najlepiej będzie jak już pójdziesz - puścił mnie i poszedł do baru. Ja stałem osłupiały, podszedł do mnie mężczyzna. To szef.

- Po co tu przyszedłeś? - odezwał się z wrogością

- Szukam Key - dałem krótką odpowiedź.

- Jego tu nie ma i nie będzie przez bardzo długi czas. I nie szukaj go.

- Ale co się dzieje, co grozi mu? - byłem naprawdę zmartwiony tym.

- Dobra, chodź do mojego biura tam ci wszystko powiem, ale po tym masz zniknąć i nie szukać go jasne? - kiwnąłem twierdząco głową, że wszystko zrozumiałem i poszedłem za nim. Jego biuro nie było duże, takie dla maks dwóch osób. Dwie duże szafki w kolorze czerni, masywne, ciemne, dębowe biurko i dwa czarne kanapy, które tapicerkę miały kolor krwistej czerwieni oraz pełno papierów. 

- Siadaj i słuchaj uważnie - posłusznie usiadłem na kanapie i nastawiłem uszu, żeby wszystko poprawnie wysłuchać. W najskrytszych koszmarach nie domyślałem się co mogłem za chwilę usłyszeć, od osoby, która zna najmniejsze szczegóły życia Kibuma. 


CDN.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Aż mi się chciało płakać przy tym, niesamowicie było mi smutno. T^T
Teraz pewnie nie możecie się doczekać co tak naprawdę Jonghyun usłyszy i co będzie się dalej działo. Oczekujcie 13 rozdziału "Upadłego anioła" 
A i zostawiajcie po sobie komentarze. c:

3 komentarze:

  1. Dzięki Blue .. tak mi się jakoś smutno na serduszku zrobiło.. oni tak sami .. no ej .. niech się między nimi ułoży .Minna

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutno, smutno, smutno. :( W ogóle ta całą akcja w tej fabryce... Key trochę przesadził. Rozumiem, że nie chce narażać życia Jonghyuna dlaczego to dowiem się w 13 rozdz. XD W ogóle teraz wszyscy tacy się oschli zrobili dla niego (prócz jego ''rodzinki'' oczywiście) Ale wątpię, że Jonghyun po usłyszeniu całego wywodu tego appy da sobie spokój z poszukiwaniami. On zbyt mocno go kocha. :( Wyobraziłam sobie ich dwójkę siedzącą razem z depresją w tle i wpatrującą się tępo w krajobraz za oknem , jak jakiś psychicznie chory człowiek. >-< Skoro wszystko zaczęło się chrzanić w życiu Kibuma po śmierci rodziców, to serio podejrzewam, że może jego ojciec był w jakiejś mafii czy coś. oO
    (ps. piszę kolejny raz z drugiego bloga, jak coś, ale podejrzewam, że po nicku mnie kojarzysz, bo zdjęcie awatara mam jednak inne. xD)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde, kurde, kurde! W końcu się dowiemy o co chodzi z tą tajemnicą Kibuma noooo...! Pewnie i tak Jonghyun nie odpuści i będzie go szukał, pff XD Mógłby śledzić Shoota... :) I tak smutno jak i Jong cierpi i Key i płaczą... :ccc Dobrze, że Jonghyun ma takich wspaniałych przyjaciół, ach, niech wie, że nie jest sam <3

    OdpowiedzUsuń