"Upadły Anioł" Rozdział 13




***



ostrzeżenie: pobicie

     To co usłyszałem było po za granicą moich myśli. Nie sądziłem, że Key jest aż w takich tarapatach a nawet jeszcze gorzej. Siedziałem sztywno i z niedowierzaniem  gapiłem się w mężczyznę, który wyjawił mi całą tajemnicę. Nie wiedziałem, że ten człowiek zna aż tak dobrze Kibuma, a przecież znał go jako nastolatek jak był w gimnazjum, nie był z nim od urodzenia, a jednak wszystko wiedział o tym chłopaku, Wychowywał jak własnego syna, pomagał mu w każdej sytuacji, zadbał o jego studia.

- Także teraz szczylu spływaj i nie chcę cię tutaj nigdy więcej widzieć. Zrozumiano? - przerwał ciszę, ja wzdrygnąłem i kiwnąłem głową twierdząco, wstałem i wyszedłem z klubu. 

    Zbliżał się wieczór, nie miałem zamiaru wracać do domu, bo nadal go nie odnalazłem. Prawda, miałem tego nie robić, ale nie mogłem tak o sobie odpuścić, zwłaszcza, że powiedziałem Onew, że nie wrócę bez niego. Szlajałem się po mieście, szukając jakieś wskazówki, gdzie mógł być Kibum.  Zaczęło padać. Krople wody spływały po mojej twarzy. Zaczęło grzmieć. Co chwilę ciemne niebo było rozjaśniane, a czasami wiły się nicie elektryczne. 

     Niedługo miałem dojść do skrzyżowania, przed moimi oczami pojawiła się postać, która biegła prostopadłe do mojej drogi. Nie wiem, ale miałem przeczucie, że to ktoś kogo znam. Pobiegłem za tym kimś. Brakowało mi tchu, ale dalej biegłem i ten ktoś też. Byłem blisko już. Był na wyciągnięciu ręki mojej. Złapałem za rękę, obróciłem do siebie.

***

     Nienawidziłem burzy, zawsze przypominało o bólu i strachu. Biegłem do domu, bo wyszedłem a raczej wymknąłem się do ulubionego sklepu. Chciałem się jak najszybciej w nim znaleźć. Czułem, że ktoś za mną biegnie, cały czas przyspieszałem, ale jednak ten ktoś mnie dorwał i na dodatek obrócił do ciebie. Byłem w niesamowitym szoku.

- KIBUM?! - wykrzyknął moje imię, bez słowa usiłowałem się wyrwać z jego uścisku - Czekaj. Czemu uciekasz?

- Powiedziałem już, nie chcę cię narażać - dalej mnie trzymał.

- Ale ja już wszystko wiem, a wciągnięty zostałem od samego początku i ty nawet o tym nie wiedziałeś - stałem oszołomiony, przestałem się wyrywać, stałem spokojnie.

- Jak to wszystko wiesz? Kto ci powiedział? 

- Szukałem cię i chciałem się w końcu dowiedzieć jaką tajemnicę skrywasz przede mną. A powiedział mi twój szef - wytłumaczył spokojnie, lecz nadal nie zwalniał uścisku.

- Nawet jeśli już wiesz, to i tak nie chcę żebyś był koło mnie. Zginiesz przeze mnie - byłem zły, ale zarazem szczęśliwy, że szukał mnie, że chciał mnie zobaczyć, że nie chciał mnie opuścić. 

- Spodziewałem się takiej reakcji. Ale nie mam zamiaru dać za wygraną. Bummie. - przytulił mnie do siebie. 

     Strasznie lało. Byliśmy cali mokrzy. Kiedy byłem w jego ramionach zapomniałem jaka jest pogoda, że grzmi nadal. Brakowało mi go. Odchylił moją głowę, spojrzał głęboko w moje oczy. Nie czekając długo, pocałował mnie. Miał gorące usta, miały one smak...kurczaka? To było trochę zabawne, spodziewałem się innego smaku. Nie ważne. Liczył się teraz on. Tylko on, Jonghyun. Zapomniałem nagle o świecie. Drażnił moje podniebienie językiem. Jęknąłem cicho. Było jedno 'ale', nie mogłem sobie pozwolić na więcej. Musnąłem go w usta po raz ostatni i odbiegłem.

- Kibum! - zawołał mnie i zaczął mnie gonić. 

     Dyszałem, próbowałem znaleźć jakąś lukę, żeby go zgubić. Udało się. Schowałem się. Widziałem go jak się zatrzymał, jak mnie desperacko szukał. Był piękny w tym deszczu. Tak...nieziemsko. Kropelki idealnie spływały po nim. Przeczesał ręką swoje włosy i lekko otrzepał z wody co mu i tak nic nie dało. Widać było smutek, załamanie i złość. Ja zerkając ostatni raz na niego zniknąłem w czarnej jak smoła uliczce potykając się o jakiś karton z myślą, że tego nie usłyszał i pobiegłem.

***

     To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Po raz kolejny straciłem go. Po raz kolejny pozwoliłem mu uciec. Choć stało się tak a nie inaczej postanowiłem się nie poddawać. Ślepo zacząłem się za nim rozglądając nagle usłyszałem lekki szelest w uliczce obok. Nie zawahałem się pobiec. Było bardzo ciemno, deszcz przestał padać, burza ustała. Co chwilę wpadałem w kałużę, ale nie przejąłem się tym. Dalej biegłem z nadzieją, że zaraz zobaczę Key przed sobą. Wypadłem jak z procy z uliczki. Tak, zobaczyłem blondyna jednak nie tak jak chciałem. Ktoś celował w niego z gnata i krzyczał do niego. On stał jak słup soli. 

- KIBUM! - on z szokiem spojrzał na mnie, ten koleś tak samo.

- Nie podchodź! - rozkazał.

- Łapać go - chwila moment zostałem osaczony przez dwóch kolesi. Na nieszczęście byli to ci sami co wtedy zaatakowali blondyna w mieszkaniu.

- Znowu się spotykamy młody - odezwał jeden z mięśniaków. 

- Błagam zostawcie go! - krzyknął Key ze łzami w oczach - On nie ma nic ze mną wspólnego! - próbował mnie bronić w ten sposób.

- Drogi panie Kim, czy ty zapomniałeś, że nikomu nie odpuszczamy kto cię zna i kogo ty znasz? Wiesz doskonale, że zabijemy każdą osobę, którą znasz nawet z widzenia. - podszedł do blondyna, wymierzając mu w głowę. Ja nie mogłem nic zrobić, ci dwaj byli za silni dla mnie, zwłaszcza, że byłem zmęczony i miałem mało siły. Modliłem się, żeby nic mu się nie stało.

- Tak, pamiętam, ale nie lepiej mnie od razu zabić? Po co inne ofiary. Przecież wam zależy tylko na mnie, na mojej śmierci - wydukał Key.

- Masz rację, ale mamy zamiar zadawać tobie nie tylko ból fizyczny. Wiesz o tym, że jesteśmy bezduszni - był już gotowy żeby wystrzelić mu w głowę. Nie mogłem tylko tak patrzeć bezczynnie. Zacząłem się wyrywać.

- Ej spokojnie gnojku! - krzyknął mięśniak. 

- KIBUM! - wrzasnąłem i usłyszałem strzał. Poczułem przeszywający ból w mojej nodze. Nie strzelił w młodszego tylko we mnie, prosto w udo. Kolejny strzał. Tym razem w lewe ramię. Skuliłem się z bólu, ci mnie dalej trzymali.

- JONGHYUN!! - wykrzyczał moje imię i został uderzony w kark i upadł na zimny, mokry asfalt.

- A jednak masz coś z nim wspólnego skoro tak rozpaczliwie wykrzyczałeś jego imię - w czarnym płaszczu z bronią w ręku podszedł do mnie mężczyzna. Złapał za podbródek i uniósł moją głowę i spojrzał z pogardą, ja to odwzajemniłem.

- Kim ty jesteś? - zapytałem ze złością

- Jak miło, że pan pyta. Jestem Tao*. Miło mi poznać panie Jonghyun. Szkoda, że w takich okolicznościach, może pan by się nadawał do naszych szeregów. - zaśmiał się - Ale nie - uderzył mnie w twarz, z rozciętej wargi popłynęły strużki krwi - Teraz wyglądasz żałośnie, hmm tak myślę teraz - zbliżył się do leżącego blondyna - Teraz cię zabić czy nie? - zapytał samego siebie i ponownie wymierzył w niego, pistolet był gotowy do strzału. Kibum o dziwo wstał i prosto na wroga patrzył. Rozstawił ramiona jakby był gotowy na...śmierć. 

- Panie Kim, pożegnaj się z kolegą - spojrzał blondyn na mnie, łzy mu płynęły. Nasz wspólny świat zawalił się. Wszystko zniknęło. Ja byłem bezsilny, nie mogłem zaradzić temu.

- Jonghyun.... Kocham cię - uśmiechnął się do mnie, a ja zalałem się srebrnymi łzami, które zmieszały się z krwią i kroplami deszczu, który zaczął ponownie padać. 

Padł strzał....

CDN.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobroci normalnie macie. Aż sobie nie wierzę. Rozdziały będą mniej więcej takiej wielkości, co będzie więcej i większe napięcie.
Pamiętajcie o komentarzach c:

* Tao z EXO-M, nie wiem czemu on mi się nasunął, może dlatego, że nie chciałam kogoś nowego wymyślać, ani brak kogoś z SuJu? Chociaż wiem jest wiele zespołów, ale Tao wygląda zazwyczaj mrocznie i dlatego go dałam. Wybaczcie mi ^^"

6 komentarzy:

  1. Genialne Super Ekstra i wgl cudownie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej świetne jest .. .Minna

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, ale się narobiło... świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem świetnie dobrałaś Tao. Uwielbiam tą pandę i w sumie uważam, że nadawał by się na takiego bezuczuciowego faceta. Mimo iż w prawdziwym życiu jest inaczej. :D Kurdę, Kibum nie mógł, zginać, bo wtedy opowiadanie by się już skończyło. Czyżby Tao kolejny strzał skierował znowu na Jonghyuna? :O Nie no, akcja dzieje się niezła. :D Czasami widzę błędy stylistyczne, ale nie są dla mnie aż tak rażące. ;) Ale widzę, że z każdym kolejnym odcinkiem piszesz coraz lepiej. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. sdnakndjsndnsja genialny zwrot akcji po odnalezieniu Kibuma snjdakdnsajnjc on nie mógł zginąć, nie, nie, nie! już się boję co przeczytam w następnym rozdziale... jak zwykle świetnie napisany rozdział! Ty to masz pomysły!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne opowiadanie :)
    Jest co prawda masa błędów ale można na to przymknąć oko xd
    Aż dziwne że znalazłam tego bloga dopiero teraz, ale tak czy inaczej kto jak kto, ale Tao? Matko ta postać nie pasuje mi tutaj tak bardzo... A zwłaszcza że Tao to istne uosobienie czegoś słodkiego niewinnego i głupiutkiego zarazem. Ale jakoś przeżyje to małe rozczarowanie.
    Pozdrawiam Hikari
    I zapraszam też na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń