Menu

piątek, 8 lutego 2013

Upadły Anioł Rozdział 14



***


ostrzeżenia: śmierć, lekko opisana scena erotyczna

  Wystrzelił. Słychać było jak kula wbiła się w ciało. Moje oczy nie dowierzały temu co zobaczyły. Kula, która wystrzeliła w stronę Kibuma nie trafiła w niego. Nie jego krew została przelana. Nagle przestało padać. Wokół panowała idealna cisza. Nikt z nas się nie spodziewał takiego zwrotu akcji, nikt nie przypuszczał, że ktoś się wtrąci.

- Hahaha, jednak postanowiłeś wtrącić? - odezwał się uzbrojony chłopak. Key otworzył oczy, jego twarz wyrażała straszną rozpacz.

- SHOOTA!!!! - wrzasnął zrozpaczony blondyn. Zalał się łzami, bo jednak jego przyjaciel osłonił go własnym ciałem, stał się żywą tarczą.

- Teraz sobie przypomniałem, że ciebie też mieliśmy zabić tylko trochę później po panie Kim, mieliśmy to zrobić, ale skoro chcesz zginąć szybciej to nie ma sprawy. Spełnię twoje życzenie 
- ponownie się zaśmiał i uśmiechnął się. Gdybym mógł to bym mu przywalił.

- Czemu to zrobiłeś? W ogóle skąd się tu wziąłeś?! - dopytywał Key.

- Przechodziłem obok i szkoda byłoby żeby kula uszkodziła twoje delikatne ciało - Shoota uśmiechnął się do niego jakby gdyby nigdy nic.

- Shoota.... - mówił przez łzy po tym jak upadł na kolana. Nie odczuwałem tego samego co blondyn, bo Japończyk był mi obcy, czasami rozmawialiśmy, ale nie staliśmy się kumplami.


***

   Nie mogłem uwierzyć w to, że to Shoota mnie ocalił przed strzałem. Moment i pojawiła się kałuża krwi pod nim. Ogarnęła mnie rozpacz i jakbym sam dostał postrzał w serce. Co było dziwne jego uśmiech mnie uspakajał, że jednak wszystko będzie dobrze, że to tylko jakiś koszmar. Jednak nie śmiech sprawcy nie dawał mi tak myśleć. Znowu mój świat się zawalił. Shoota był moim przyjacielem, który zawsze jak tylko mógł pomagał mi w sytuacji. Jednak to były wyjątkowe sytuacje, nie zawsze biegłem do niego po pomoc. On był takim wyjątkowym człowiekiem. 

" - Hej nowy! - odwróciłem się do chłopaka o czarnych jak smoła włosy i piwnych oczach. Wysoki, o delikatniej budowie ciała. Miał rozpiętą koszulę pod szyją oraz czarną kamizelkę. A i miał lekko opaloną skórę - Jak się nazywasz? - uśmiechnął się przyjacielsko.



- Key - cicho odpowiedziałem.



- Miło mi cię poznać Key-chan - nie rozumiałem te "chan", ale domyśliłem się, że to Japończyk, bo nie zwróciłem uwagi na różnice, które dzieliły Japończyków od Koreańczyków. Wydawał się na fajnego gościa i przed którym czułem, że mogę się otworzyć. 



- A ty jak? - zapytałem.



- Mów mi Shoota! - odpowiedział radośnie i objął mnie ramieniem - Chodź postawię ci drinka - zaciągnął mnie do baru. Rozmawialiśmy o wszystkim. Ja dowiedziałem się dużo o nim...no praktycznie wszystko o nim wiedziałem jednego wieczoru, a on o mnie trochę. Śmialiśmy się i piliśmy jak starzy kumple. Już dawno nie miałem takiego przyjaciela jak on....znaczy w ogóle takiego nie posiadałem. Był pierwszy. Codziennie kiedy byłem w klubie by zaśpiewać to po występie dawał mi darmowego drinka i rozmawiał ze mną. O bzdetach. Zawsze mnie jakoś potrafił zagadać, rozbawić kiedy byłem smutny. Potrafił mnie podejść i wyciągnąć wszystkie smutki, które we mnie się trzymały. Każde obawy. Każde wątpliwości. To dzięki niemu, appa opłacił mi studia i załatwił mieszkanie. Byłem szczęśliwy, że zdobyłem takiego przyjaciela jak on. Był dla mnie jak....brat, którego kochałem ponad wszystko. "


- Key-chan - zadrżałem - Pamiętasz jak mnie uratowałeś przed potrąceniem, rzuciłeś pod koła ratując mnie i sam wylądowałeś w szpitalu? - kiwnąłem, mimo że tego nie widział - Powiedziałem ci wtedy, że odwdzięczę ci się za to i teraz jest idealna okazja na to - znowu zadrżałem i znowu łzy poleciały. Szlochałem coraz głośniej. - Nie płacz  - spojrzałem na niego - Nie jesteś sam, obok jest ktoś kogo kochasz, komu ufasz, kiedy mnie zabraknie nie zostaniesz sam. On się zaopiekuje tobą. Obiecał mi to. Obiecaj mi coś, że jak odejdę nie będziesz płakał. Śmiej się, uśmiechaj, a płacz zachowaj w sercu, zawsze będę przy tobie - nagle rzucił się na napastnika, to była szansa do ucieczki. Nie wiem nawet kiedy Jong uwolnił się od tych mięśniaków.

- Hyun-chan, zabierz go daleko! - wszystko działo się zbyt szybko. Jonghyun chwycił mnie za 
nadgarstek i biegliśmy ile sił w nogach było. Ciągle oglądałem się za siebie patrząc na przyjaciela.

- Nie odwracaj się - w momencie kiedy się odwróciłem padł strzał. Serce mi stanęło. Zatrzymałem się raptownie. Brunet dalej mnie nie puszczał. Shoota stał bezruchu kilka chwil, po czym upadł ciężko na ziemie. Widziałem jak jeszcze trzyma płaszcz tego drania. Kolejny strzał. Tym razem w głowę. Pewnie na wszelki wypadek, żeby nie wstał ponownie. Przeźroczyste łzy pchały się na zewnątrz, czekały aż wypłyną spod moich zaczerwienionych oczu. Zasłoniłem dłonią usta, żeby zatrzymać krzyk rozpaczy.

- Nie możemy tak stać, musimy uciekać - ciągnął mnie lekko, ja nadal nie mogłem biec, nie mogłem oderwać wzroku od leżącego na ziemi przyjaciela. 

- SHOOTA!!!!! - wrzasnąłem najgłośniej jak umiałem. Głupi tonąc w nadziei, że zaraz wstanie i pobiegnie w moją stronę i że zaraz razem we trójkę uciekniemy. 

- Chodź, zaraz nas dogoni - pobiegliśmy. Biegliśmy tak długo aż nie byliśmy pewni, że jesteśmy bezpieczni. Weszliśmy do opuszczonej fabryki, do tej co wcześniej, kiedy ja uciekałem od starszego. Prowadził mnie prosto przez halę. Weszliśmy na piętro a potem do pokoju, gdzie się wtedy ukryłem. Usiedliśmy na ławce. Płakałem. Jong mnie objął a ja się wtuliłem w niego, mocząc swoimi łzami jego kurtkę. Ten mnie uspakajał, co nic to nie dawało. 

- Kibum, nie płacz, pamiętasz co powiedział? Śmiej się i uśmiechaj. Nie chciał żebyś płakał.

- JAK MAM NIE PŁAKAĆ?! MAM SIĘ ŚMIAĆ Z JEGO ŚMIERCI?! - wybuchnąłem, omal miałem ochotę mu przyłożyć jak wtedy.

- Ale chciał pewnie, żebyś się cieszył że go poznałeś, że spędziłeś z nim, miłe chwile. O to mu pewnie chodziło - może i miał rację, ale nawet jak chciałem powstrzymać płacz, to nie potrafiłem. Siedzieliśmy w ciszy. Ja dalej szlochałem. Było mi strasznie smutno. Kolejna osoba zginęła przeze mnie. Miałem tego dość. Jeszcze by tego brakowało, że Jonghyun umarł.

- Ja Jonghyun, przyrzekam, że zawsze przy tobie i nie opuszczę cię, aż do śmierci - brzmiało jak przysięga małżeńska, serce mi ścisnęło. Byłem szczęśliwy a zarazem załamany. Przymknąłem oczy, żeby się uspokoić. Na policzkach poczułem ciepły dotyk jego warg. Scałowywał łzy, moje spuchnięte oczy od płaczu. Później zszedł do ust. Delikatnie jak muśnięciem motyla*. Poczułem się lepiej. Bezpiecznie. Światło księżyca skradał się przez wybite szyby wprost na ławkę, na której leżałem pół nagi. A on muskał ustami moje ciało.
Jednak nadal nie zapomniałem o śmierci przyjaciela.


***

     Nie mogłem znieść jego rozpaczy. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi. Gdybym nie został schwytany przez tych dwóch kolesi, udałoby mi się coś zrobić. Jakoś powstrzymać wroga. Niestety los tak chciał. Nic nie mogliśmy na to poradzić. Jedynie co teraz mogę to dotrzymać obietnicy jaką mu złożyłem.

" -Ne Hyun-chan - odwróciłem się do baru za którym stał - Możesz mi coś obiecać?

- Co takiego? - byłem ciekawy co ten Japończyk chce mi powiedzieć.

- O to, że jak mnie zabraknie to zaopiekujesz się blondynkiem? - od razu wiedziałem, że chodzi o Kibuma. Trochę się zdziwiłem, że tak nagle o to poprosił. 

- Tak.

- Przyrzeknij! 

- Przyrzekam na swoje życie, że go nie opuszczę, że będę przy nim trwał, aż do śmierci. Może być? - lekko się uśmiechnąłem, ten to odwzajemnił i przytaknął - A czemu tak nagle?

- Tak na wszelki wypadek - nie oderwał wzroku od szklanki, którą wycierał.  Patrząc na niego, sączyłem drinka. "

     To co właśnie robiłem z ciałem blondyna, może nie było najlepszą rzeczą którą robię teraz, ale chciałem jakoś go oderwać od tego wszystkiego chociaż na moment. Pieściłem jego ciało, on cicho jęczał z przyjemności. Złączyliśmy ze sobą usta. Daliśmy porwać się do swojego intymnego świata do którego nie ma nikt wstępu. Chcieliśmy na kilka minut zapomnieć o wydarzeniu i myśleć tylko o sobie. Po kilku chwilach pomieszczenie zostało wypełnione jękami przyjemności, namiętnością oraz pożądaniem. Kiedy trafiałem w punkt g Kibuma, ten wyginał się w łuk. Mnie osobiście fale dreszczy przyjemności przechodziły przez plecy. Mogłem znów poczuć młodszego, usłyszeć jak mu dobrze. Moje myśli mnie przerażały momentami, jednak chciałem myśleć tylko o nim. O mojej miłości. Powoli dochodziłem, Key tak samo. Kiedy osiągnęliśmy orgazm, opadłem na podłogę... niestety z bólem. Ten spojrzał na mnie i się zaśmiał. Ucieszyłem się, że się uśmiecha do mnie, że go rozbawiłem.

- Śmiejesz się z cudzego cierpienia? 

- Ależ nie mój drogi - zaprzeczył, mimo że się dalej śmiał. Usiadłem po turecku. Podłoga była cholernie lodowata, ubrałem spodnie i z powrotem spocząłem.

- Jongie.... - odwróciłem głowę w jego stronę 

- Tak?

- Kocham cię - i w tym momencie Amor strzelił we mnie strzałą miłości oraz w brzuchu pojawiły się motylki. Tak długo czekałem na to.

- Bummie... - wlepił we mnie swoje czekoladowe oczy - Kocham cię - i nasze usta znowu się złączyły. Byliśmy teraz szczęśliwi. Na tyle, że nikt nas nie rozdzieli. 
Nawet kiedy....
Umrzemy.


CDN.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Muśnięciem motyla - zwrot mojej koleżanki, która wykorzystuje je w różnych sytuacjach. To czasami brzmi zabawnie, a nawet zawsze. Mnie to osobiście śmieszy.XDDD

komentarz: Mi się płakać chciało jak uśmiercałam Japońca ;c Boże smutno mi ;<< 

Pewnie nie możecie się znów doczekać co będzie dalej.... Postaram się weekend nowy napisać jednak nie obiecuje jak Jonghyun Shoocie.XDDD

Pamiętajcie o komentarzach ^^

5 komentarzy:

  1. Jak ty mozesz mi to robić. ? TŁUMACZ SIĘ. ! Shoota zabic njeee .. Popłakałam się przez ciebie i chcę żebys miała tego świadomość. Minna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że tak powiem "ofiary muszą być". No tak jakoś złożyło, że akurat to Shoota musiał paść. E no ja płaczę ;c T^T

      Usuń
  2. Ojej *ryczy* to było piękne :) Ogólnie to było na prawdę fajne opo takie lekkie, ale z większą ilością opisów co mi się podobało. Fabuła sama w sobie też fajna choć widzę, że masz takie spojrzenie elementarne, ale w ogóle to nie przeszkadza w czytaniu :)
    Miło było spędzić wieczór przy tym opo :) Pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taki zamiar jestem w trakcie w pisaniu 16 rozdziału, 15 nie dodałam jeszcze do spisu ^^"

      Usuń
  3. COOOOOOOO, wielki szok! Nie spodziewałam się tutaj Shoota! o.O Umarł. T_T Straszne, smutne i przygnębiające, ale z drugiej strony przysięga Jonghyuna i słowa Shoota do Kibuma <3 Ostatnia scena kochana, Key się śmiał <3 Ach... znowu szybko nie pójdę spać, tylko będę czytać dalej... :))

    OdpowiedzUsuń